[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w lesie sam. Kiedy jesienią zakończył wycinki, zostały mu tylko obowiązki w gospodarstwie. Ja
prowadziłam dom. Od czasu do czasu siadałam z Arvidem i czytałam mu książkę. Z Nilsem przy
piersi oczywiście. Marzyło mi się, że może wkrótce mnie też się uda wygospodarować trochę
czasu dla siebie.
I wtedy Nilsa zaczęła dręczyć kolka. Ci, których dziecko miało kolkę, wiedzą, o czym
mówię. Ci, których dziecko nie miało kolki, i tak tego nie zrozumieją. To niewyobrażalne, jak
człowiek jest zmęczony, kiedy noc w noc chodzi po domu z wrzeszczącym maleństwem na ręku
albo wozi je w wózku, w dzień i w nocy. Ruch uspokajał małego, ale samo kołysanie nie
wystarczało. W końcu odkryłam, że w samochodzie mały już po kilku minutach przestaje płakać.
Nie wiem dlaczego, ale tak było. Więc jezdziłam nocami po zle odśnieżonych wiejskich
dróżkach. Ledwie widziałam z niewyspania. Czasem zjeżdżałam na pobocze, kładłam głowę na
kierownicy i usiłowałam chwilę się przespać. A potem Nils się budził i znów zaczynał płakać.
Benny nie mógł mi pomóc, miał swoje zajęcia, musiał pracować. Tak twierdził. A ja? No cóż, czy
jeżdżenie nocą samochodem po wiejskich bezdrożach można nazwać pracą?
Starałam się dla Arvida wynajdywać różne ciekawe zajęcia, żeby nie rozmyślał tylko o tym,
jak pozbawić życia młodszego brata. Byłaby to ironia losu, gdyby tryskająca pomysłami
bibliotekarka nie potrafiła niczym zająć własnego dziecka! Niestety zdarzało mi się zasnąć na
kanapie w biały dzień, z Arvidem i książką na kolanach. Wtedy zaczynał mnie szturchać
niezadowolony. Po jakimś czasie nauczył się zajmować sam sobą. Oczywiście nie było to dobre
rozwiązanie, w końcu miał dopiero półtora roku. Pewnego dnia, kiedy Benny przyszedł do domu
na drugie śniadanie, okazało się, że Arvid znalazł w szafce w kuchni butelkę rozpuszczalnika.
Emoniada poinformował go zadowolony. Był przekonany, że to lemoniada, i gdyby Benny
nie wrócił na czas, pewnie nalałby sobie do kubka i wypił. Benny natychmiast przejrzał
dokładnie wszystkie szafy i zainstalował odpowiednie zamki, żeby dzieci nie mogły ich
otworzyć. Niestety czasem także dorośli mieli z tym problem&
Permanentne zmęczenie sprawiło, że tej wiosny przeszły mi koło nosa dwa ważne zdarzenia
w najbliższym otoczeniu. Zarówno Märta i Magnus, jak i Bengt Göran i Violet adoptowali
dzieci! Jako rodzice nie mogli się różnić bardziej.
MaÅ‚a Consuela Märty i Magnusa pochodziÅ‚a z Wenezueli. MiaÅ‚a trzy latka i byÅ‚a ciężko
chora. WiÄ™kszość czasu spÄ™dzali wiÄ™c, jeżdżąc na badania i zabiegi, ale kiedy czasem Märta
przyjeżdżała z nią do nas, świetnie się wszyscy bawiliśmy. Zaczęła się uczyć hiszpańskiego, żeby
móc rozmawiać z małą w jej ojczystym języku. Magnus przestał podnosić ciężary i bawił się
z córeczką. Głównie jezdził z nią na wózku. Brał ją na kolana i ruszali w dół ulicy, a ona
zaśmiewała się wniebogłosy.
BrakowaÅ‚o mi Märty. Nagle poczuÅ‚am siÄ™ straszliwie samotna, bo przecież nikt nie bÄ™dzie
pokonywał kilku mil, żeby wpaść na chwilę, a ja też nie miałam siły, żeby brać dwoje małych
dzieci i jechać w odwiedziny do którejś z sąsiadek. Zresztą nie znałam ich aż tak dobrze.
Bengt Göran i Violet adoptowali chÅ‚opca z Rosji, bo chcieli mieć dziecko, które bÄ™dzie do
nich podobne. Tak nam powiedzieli. I nagle stali się nieosiągalni. Dali chłopcu na imię Kurt
Ingvar, po ojcu Bengta Görana. Takie imiÄ™ pasowaÅ‚o tylko do dziecka o wÅ‚aÅ›ciwym kolorze
skóry. Osobiście jednak podejrzewałam, że biologiczna matka Kurta Ingvara miała przygodę
z jakimś mongolskim kawalerzystą. Chłopiec najwyrazniej był do niego podobny. Miał trochę
egzotyczną urodę, czarne oczy i szeroką, lekko śniadą twarz. I był naprawdę słodki. Ale czasy,
kiedy bez problemu mogłam podrzucić dziecko Violet, definitywnie się skończyły. Z dnia na
dzień stała się uosobieniem Matki. Nie miałam jej tego za złe, ale czasem musiałam zagryzć
zęby, żeby nie wybuchnąć, kiedy dawała mi do zrozumienia, że w moim domu jest zbyt brudno,
żeby mogła pozwolić małemu raczkować po podłodze. Napomykała też, że jeśli o siebie nie
zadbam, to&
Wiesz, że Benny był kiedyś prawdziwym uwodzicielem! mówiła, i zawsze, niby przez
przypadek, zostawiała mi kilka broszurek z instrukcją robienia makijażu. Benny kiedyś je
przejrzał i uznał, że powinnam zainwestować w szminkę z serii Cool Kissis. Pewnie chciał mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]