do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko że trochę gorętszy.
 Trochę  mruknął Floyd.
 Nie spalamy już, jeśli tak można powiedzieć  Willis spojrzał na Floyda, który wzruszył
jedynie ramionami  czystej wody. Choć paliwo zostało starannie przefiltrowane, wciąż zawiera
mnóstwo koloidalnego węgla. A także związki, które można usunąć tylko podczas destylacji.
 Tak, wspaniałe widowisko  dodał Greenberg.  Martwi mnie jednak, czy promieniowanie
cieplne nie zniszczy silników, czy nie przegrzeje statku?
Pytanie było najzupełniej uzasadnione i wywołało znaczne poruszenie. Floyd czekał na reakcję
Willisa, lecz sprytny manipulator natychmiast odbił piłeczkę.
- Wolałbym usłyszeć odpowiedz z ust doktora Floyda. W końcu to był jego pomysł.
 Jolsona, jeśli łaska. Natomiast rozumiem niepokój pana Greenberga. Mogę zapewnić
wszystkich, że nic nam nie grozi. Po włączeniu pełnego ciągu fajerwerki zostaną daleko, mniej
więcej tysiąc kilometrów za nami. Nie ma potrzeby martwić się nimi.
Statek unosił się na wysokości dwóch kilometrów ponad jądrem komety. Gdyby nie oślepiający
blask odrzutu, można by widzieć w dole całą oświetloną Słońcem powierzchnię maleńkiego
świata. Na tej wysokości  czy raczej z tej odległości - kolumna Starego Wiernego wydawała się
szersza. Przypomina - pomyślał Floyd  jedną z fontann na Jeziorze Genewskim. Nie widział
ich od pięćdziesięciu lat i nie miał pojęcia, czy wciąż działają.
Kapitan Smith testował silniki pozycyjne powoli obracając statek, a następnie unosząc go i
skręcając wzdłuż osi Y i Z. Wydawało się, że wszystko działa bez zarzutu.
 Do godziny zero czasu misji pozostało dziesięć minut  oznajmił Smith.  Punkt jeden g przez
pięćdziesiąt godzin; następnie punkt dwa aż do zwrotu, który nastąpi za sto pięćdziesiąt godzin
od tej chwili.  Przerwał oficjalny komunikat dając pasażerom i załodze czas na pełne jego
zrozumienie. Do tej pory żaden skonstruowany przez człowieka statek kosmiczny nie
utrzymywał ciągłego przyśpieszenia aż tak długo. Jeśli nie powiedzie się manewr
hamowania,  Wszechświat przejdzie do podręczników historii jako pierwszy załogowy pojazd
międzygwiezdny.
Statek ustawiał się poziomo  jeśli można tak powiedzieć w warunkach braku ciążenia.
Skierował dziób ku białej kolumnie pary i kryształów lodu unoszącej się nad kometą. I ruszył w
jej stronę&
- Co on wyprawia?!  krzyknął zaniepokojony Michajłowicz.
Spodziewając się zapewne takich pytań, kapitan Smith znów się odezwał. Zdaje się, że w pełni
odzyskał swój dobry humor; w jego głosie pobrzmiewały nutki rozbawienia.
 Zanim odlecimy stąd na dobre, czeka nas jeszcze jedno zadanie. Proszę się nie martwić,
doskonale wiem, co robię. Mój zastępca w pełni popiera moją decyzję, prawda?
 Tak jest, choć początkowo myślałem, że pan żartuje, sir - padła odpowiedz z mostka.
 Co się tam dzieje?  zapytał Willis, który po raz pierwszy niczego nie rozumiał.
Statek zaczął się obracać powoli i wciąż zbliżał się  spacerkiem do tryskającego parą gejzeru.
Z tej odległości  mniej niż sto metrów  kolumna wody rzeczywiście wyglądała jak tamte
ziemskie fontanny, o których pomyślał Floyd.
Chyba nie chce tam wlecieć&
A jednak chciał.  Wszechświat zadrżał lekko, zanurzając się w kolumnie piany. Wciąż się
obracał, jakby przewiercając gigantyczny gejzer. Ekrany telewizyjne i okna obserwacyjne
przesłoniła mlecznobiała mgła.
Cała operacja nie trwała dłużej niż dziesięć sekund. Po chwili znalezli się już po drugiej stronie.
Oficerowie na mostku bili brawo. Natomiast pasażerowie nie wiedzieli, co myśleć.
 Teraz możemy już lecieć  powiedział bardzo z siebie zadowolony kapitan.   Wszechświat
znów jest czystym i schludnym statkiem.
Przez następne pół godziny ponad dziesięć tysięcy osób obserwujących amatorsko Halleya z
Ziemi i Księżyca meldowało, że kometa podwoiła swój blask. Komputerowa Sieć Obserwacyjna
przestała działać wskutek przeładowania, co przyprawiło o wściekłość zawodowych
astronomów.
Publiczność jednak była zachwycona, a kilka dni pózniej  parę godzin przed świtem 
 Wszechświat zorganizował jej jeszcze lepsze przedstawienie.
Przyśpieszając co sześćdziesiąt minut o tysiąc kilometrów na godzinę, statek znalazł się daleko
we wnętrzu orbity Wenus. Przy przejściu w peryhelium  Wszechświat znajdzie się w pobliżu
Słońca i okrąży je znacznie szybciej niż jakiekolwiek naturalne ciało niebieskie, po czym ruszy
ku Lucyferowi.
Gdy rakieta znalazła się między Ziemią a Słońcem, jej tysiąckilometrowy ogon z rozżarzonego
węgla był doskonale widoczny jako gwiazda czwartej wielkości. A przez jedną godzinę przed
świtem można było podziwiać jego ruch na tle konstelacji. Na początku misji ratowniczej na
 Wszechświat były zwrócone oczy całej ludzkości.
35. Dryf
Niespodziewana wiadomość o misji ratunkowej siostrzanego  Wszechświata  który
prawdopodobnie przyleci na Europę szybciej, niż ośmielali się marzyć  wywołała wśród
członków załogi  Galaktyki stan nieomal euforii. Zapomnieli nagle, że dryfują bezradnie po
obcym oceanie, w otoczeniu nieznanych potworów.
Potwory chyba też o nich zapomniały, chociaż od czasu do czasu można je było widzieć na
powierzchni. Spotykali gigantyczne  rekiny  omijające statek z daleka nawet wtedy, gdy
usuwali do morza odpadki. Było to zastanawiające, sugerowało bowiem, że ogromne bestie w
przeciwieństwie do swoich ziemskich odpowiedników stworzyły sprawny system
przekazywania informacji. Być może należało zakwalifikować je do gromady delfinów, a nie
ryb.
Pojawiały się także ławice mniejszych stworów morskich  ryb, na które nikt by nie spojrzał na
ziemskim targowisku. Jednemu z oficerów, zapalonemu wędkarzowi, udało się po kilku próbach
złowić jedną z nich na goły haczyk. Kapitan nie zezwolił jednak wnieść ryby na pokład. Nie
pozostało nic innego, jak tylko zmierzyć i sfotografować zdobycz, a potem wrzucić ją do oceanu.
Dumny wędkarz musiał jednak zapłacić pewną cenę za swoje trofeum. Kiedy wszedł do śluzy
powietrznej w półciśnieniowym skafandrze kosmicznym, jego ubiór zaczął wydzielać
charakterystyczną dla siarkowodoru woń zgniłych jaj, co dowcipnisiom nasunęło temat do całej
serii żartów. Obca biochemia dała o sobie znać po raz kolejny.
Pomimo błagań naukowców kapitan nie zezwolił na dalsze wędkowanie. Badacze musieli
zadowolić się obserwacją i nagrywaniem  kolekcjonowanie jakichkolwiek eksponatów zostało
zabronione. Poza tym ich specjalnością była  wspomniał Laplace  geologia planetarna, a nie
kosmobiologia. %7ładen nie zabrał ze sobą formaliny, która zresztą i tak na nic by się nie zdała w
tym środowisku.
Któregoś dnia statek płynął przez kilka godzin wśród dryfujących na morzu mat czy płacht w
jasnozielonym kolorze. Twory te miały owalny kształt i średnicę blisko dziesięciu metrów.
Wszystkie były mniej więcej tych samych rozmiarów.  Galaktyka przebijała się przez nie z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta