do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do powszechnego odwrotu przy akompaniamencie pisków i syków. Cordelia dziabnęła
pochodnią bańkę, unoszącą się w powietrzu. Ognista kula na moment oświetliła całą
dolinę rzeki i garbate grzbiety umykających napastników.
Vorkosigan gorączkowo poklepywał ją po plecach. Dopiero gdy dotarła do niej
woń spalenizny Cordelia uświadomiła sobie, że podpaliła własne włosy. Barrayarczyk
zdusił płomienie. Pozostałe bańki poszybowały wysoko w powietrze i odpłynęły w dal,
poza jedną, którą Vorkosigan zdążył schwytać i przytrzymać, nadeptując na jej macki.
- Ha! - Cordelia odtańczyła wokół niego tryumfalny taniec wojenny. Gwałtowny
napływ adrenaliny do krwi sprawił, że poczuła niemądrą chęć, aby wybuchnąć
śmiechem. Odetchnęła głęboko. - Jak twoja ręka?
- Lekko oparzona - przyznał. Zdjął koszulę i zawinął w nią bańkę, która pulsowała,
cuchnąc coraz mocniej. - Może nam się jeszcze przydać.
Opłukał dłoń w strumieniu, po czym oboje pobiegli z powrotem do obozu.
Dubauer leżał spokojnie. Kilka minut pózniej w kręgu światła pojawił się zabłąkany
drapieżnik, węsząc i posykując. Vorkosigan odpędził go pochodnią, nożem i
przekleństwami - szeptanymi, żeby nie obudzić podporucznika.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli przez resztę drogi zadowolimy się racjami
żywnościowymi - stwierdził po powrocie.
Cordelia skinęła głową na znak zgody.
Obudziła mężczyzn o pierwszym brzasku. Podobnie jak Vorkosiganowi, zaczynało
zależeć jej, by jak najszybciej dotrzeć do obiecującej bezpieczeństwo kryjówki z
36
zapasami. Uwięziona w fałdach koszuli Vorkosigana bańka zdechła w nocy i oklapła,
zamieniając się w paskudną galaretowatą maz. Barrayarczyk z konieczności poświęcił
parę cennych minut na krótką przepierkę, ale i tak pozostawione przez schwytane
zwierzę śmierdzące plamy zapewniły mu niekwestionowane pierwsze miejsce w
prywatnym konkursie Cordelii na najbrudniejszego członka ich grupki. Zjedli szybkie
śniadanie, złożone z mdłej, lecz bezpiecznej owsianki i sosu z sera pleśniowego, po
czym o wschodzie słońca ruszyli w drogę. Ich długie cienie wyprzedzały maszerujących,
tańcząc na rdzawej, ukwieconej równinie.
Niedługo przed południowym postojem Vorkosigan zatrzymał się i zniknął za
krzakiem, aby ulżyć pęcherzowi. Za chwilę dobiegła stamtąd wiązanka soczystych
przekleństw. W ślad za nią pojawił się Barrayarczyk, przeskakując z nogi na nogę i
wytrząsając nogawki spodni. Cordelia spojrzała na niego z niewinną ciekawością.
- Pamiętasz te jasnożółte kopczyki piasku, które mijaliśmy? - spytał.
- Owszem.
- Nie wchodz przypadkiem na nie, żeby się wysikać.
Nie udało jej się ukryć rozbawienia.
- Co tam znalazłeś? Czy może powinnam spytać: co znalazło ciebie?
Vorkosigan wywrócił spodnie na lewą stronę i zaczął wybierać z nich okrągłe białe
stworzonka, biegające po materiale na licznych rzęskowatych nóżkach. Cordelia złapała
jedno z nich i uniosła na dłoni, aby przyjrzeć mu się bliżej. Była to kolejna odmiana
baniek, tym razem żyjących pod ziemią.
- Au! - pospiesznie strąciła ją na piasek.
- Piecze, prawda? - warknął Vorkosigan.
Ogarnęła ją fala niepowstrzymanej wesołości. Straciła jednak ochotę do śmiechu,
widząc niepokojącą zmianę w jego wyglądzie.
- To zadrapanie nie wygląda najlepiej, prawda?
Zlad na jego lewej nodze, pozostawiony przez pazury padlinożercy owej nocy,
kiedy pochowali Rosemonta, był opuchnięty i siny. Promieniujące z niego paskudne
czerwone pręgi sięgały aż za kolano.
37
- W porządku, nic mi nie jest - oznajmił stanowczo, zaczynając wciągać uwolnione
od minibaniek spodnie.
- Wcale nie w porządku. Pozwól mi je obejrzeć.
- I tak na razie nic nie możesz zrobić - zaprotestował, ale poddał się pobieżnemu
badaniu. - Zadowolona? - mruknął z ironią, kończąc się ubierać.
- Szkoda, że wasi mikrobiolodzy nie popracowali dłużej nad tą maścią. - Cordelia
wzruszyła ramionami. - Masz rację. W tej chwili nic na to nie poradzimy.
Ruszyli naprzód. Od tej pory Cordelia obserwowała go uważnie. Od czasu do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta