[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzie obstawią je wszystkie.
Co mam robić, jak zostawię pieniądze? spytała
Theresa.
Nic. Sami zajmiemy się resztą. Zatrzymamy
porywacza, gdy tylko spróbuje odebrać pieniądze.
A jak tylko go aresztujecie, porywacz od razu
powie, gdzie jest Eric, prawda? bardziej stwierdziła
niż spytała Theresa.
Obaj mężczyzni spojrzeli po sobie. Sully znowu
poczuł ból brzucha, ale nawet nie drgnął pod bacznym
spojrzeniem żony. Donny zaczął nerwowo przechadzać
się po kuchni.
Tak na pewno będzie, kochanie powiedział
Sully i mocno przytulił żonę.
Gdzieś za ścianą usłyszeli dziwne piski, a potem
chroboty. Przez chwilę słuchali tego zdziwieni, a potem
Theresa złapała się nagle za głowę.
Ojej, Montana! wykrzyknęła. Zupełnie o nim
zapomniałam.
Zaczęła szukać jakiegoś jedzenia dla pieska i na
szczęście nie pytała już o to, co stanie się po złapaniu
porywacza.
Ten ranek, w przeciwieństwie do poprzedniego,
minął jej bardzo szybko. Najpierw nakarmiła
szczeniaczka i wyprowadziła go na krótki spacer, a
kiedy wróciła, zabrała się do przygotowywania lekkiego
śniadania. Ale najpierw z przyjemnością napiła się
mocnej, zaparzonej przez Sully ego kawy.
Robert przyjechał punktualnie o dziesiątej z
walizeczką pełną pieniędzy. Były tam głównie
dwudziesto i dziesięciodolarowe banknoty, nie
znaczone i z różnych serii, jak chciał porywacz. Donny
obejrzał je sobie, a następnie podziękował bankierowi
skinieniem głowy.
Robert wziął Theresę za rękę i wyszedł z kuchni.
Kiedy znalezli się w przedpokoju, wyciągnął ramiona.
Terri, kochanie, to musi być dla ciebie okropne
powiedział, starając się ją przytulić.
Wiedziała, że chce ją pocieszyć, ale jakoś nie miała
na to ochoty. Czuła się niezręcznie, mając świadomość,
że w każdej chwili może się tu pojawić jej były mąż.
W końcu udało jej się wyśliznąć z jego ramion.
Domyślam się, co przeszłaś w ciągu tych dwóch
dni dodał jeszcze, ściskając ją za rękę.
Tylko Sully tak naprawdę to wiedział. Tylko on ją
rozumiał i domyślał się, co czuje. Przecież Eric był
także jego dzieckiem!
Robert też był po rozwodzie, ale nie miał dzieci.
Mówił, że nie mogli sobie z żoną na nie pozwolić .
Pewnie chodziło mu bardziej o czas niż pieniądze, ale
nie odważyła się go indagować w tej kwestii.
Robert nie przepadał za Erikiem. Było to po części
zrozumiałe, ponieważ nie wiedział, w co się z nim
bawić ani o czym rozmawiać. Chociaż, z drugiej strony,
wydawało jej się, że mężczyzni po prostu powinni
wiedzieć takie rzeczy. Sully nigdy nie miał z tym
najmniejszych problemów.
Theresa znowu się od niego odsunęła i weszła do
salonu. Czuła, że musi jakoś opanować sytuację.
Bardzo ci dziękuję za pieniądze, Robercie
zaczęła, patrząc na jego nie wiedzieć czemu zamglone
oczy. Bardzo mi pomogłeś. Uważam cię za
prawdziwego przyjaciela, ale na tym koniec... Obawiam
się niestety, że nie potrafię być dla ciebie kimś więcej.
Z trudem przełknął ślinę.
Jesteś za bardzo zdenerwowana, żeby teraz o nas
decydować. Powrócimy do tej rozmowy, kiedy Eric już
będzie w domu.
Theresa wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie, ale
tylko kiwnęła głową. Była zbyt przejęta tym, co się
miało wydarzyć, żeby teraz myśleć o Robercie.
Może jednak pozwolisz, żebym został? spytał,
kiedy odprowadziła go do drzwi wyjściowych.
Porucznik Holbrook nie chce, żeby ktoś się tu
kręcił skłamała, nie czując najmniejszych wyrzutów
sumienia.
To ona nie chciała, żeby Robert był przy niej. Po
pierwsze, musiała się skoncentrować na swoim zadaniu.
A po drugie, nikt poza Sullym nie potrafił jej w tej
chwili pomóc. Robert mógłby tylko przeszkadzać.
Zadzwonię do ciebie pózniej powiedział,
otwierając z wahaniem drzwi.
Theresa potrząsnęła głową.
Nie, to ja zadzwonię.
Pocałował Theresę w policzek. Przez chwilę stała
jeszcze w drzwiach, patrząc, jak Robert zmierza do
swojego luksusowego buicka. Jednocześnie miała
ochotę zetrzeć jego pocałunek z policzka. Jakby był on
czymś materialnym takim, jak ślad szminki.
Powiedziała mu prawdę. Była wdzięczna za
pieniądze na okup, ale nie widziała żadnej przyszłości
dla ich związku. Robert zachowywał się trochę tak,
jakby chciał ją kupić, co denerwowało ją jeszcze
bardziej.
Pomachała mu i zamknęła drzwi. W tym momencie
z kuchni wychylił się Sully.
Chodz szybko powiedział. Chcemy jeszcze
raz wszystko omówić.
Skinęła głową, natychmiast zapominając o
Robercie. Policjanci znajdujący się w kuchni stali
pochyleni nad planem centrum handlowego.
Tu pokazał ołówkiem Donny tu właśnie
mamy się spotkać parę minut przed pierwszą.
Theresa odniosła wrażenie, że jeszcze przed chwilą
oglądała tę samą scenę. Ci sami mężczyzni. Ta sama
mapa. Tyle że teraz znajdowali się wszyscy w biurze
ochrony centrum handlowego Pineridge. Spojrzała na
zegarek. Była godzina dwunasta pięćdziesiąt siedem.
Do godziny zero , jak to określał Donny, zostały im
jeszcze sześćdziesiąt trzy minuty.
Biuro było małe, ale dobrze wyposażone. Mieli do
dyspozycji kamery, pokazujące obraz z różnych części
centrum. Część z nich była ruchoma. Mogli też
korzystać z zabezpieczeń, które pozwalały odciąć drogę
ewentualnym złodziejom. Nie musieli pilnować
wszystkich wyjść.
Operator kamer instruował właśnie policyjnego
technika, jak uzyskać najlepszy obraz kosza przy
sklepie Dillarda. Widzieli nie tylko kosz, ale też jego
najbliższe okolice, jak również kręcących się dookoła
ludzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]