do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piętrze, pomagają jakiejś kobiecie, która upadła. Nie wiem, co robić.
- Dobrze zrobiłaś, że tu przyszłaś - rzekła Alex i ruszyła do sali balowej.
Usłyszała podniesione głosy, jeszcze zanim otworzyła drzwi.
- Proszę się nie przejmować - powiedziała do ludzi, którzy zaczęli się gromadzić w
korytarzu. - To pewnie przyjacielska sprzeczka. Zaraz wszystko wyjaśnię.
Otworzyła wysokie podwójne drzwi i weszła do ogromnej, niemal pustej sali. W
odległym końcu robotnicy byli zajęci pracą. Przy wejściu dwóch atletycznych mężczyzn
stało naprzeciw siebie, krzycząc i głośno przeklinając. Nawet na nią nie spojrzeli.
Alex wzięła głęboki oddech. Nie miała pojęcia, co powiedzieć ani co zrobić. Pew-
nie powinna kogoś wezwać, ale kogo? Im dłużej i głośniej ci dwaj się kłócili, tym bar-
dziej denerwowali się goście za drzwiami. Gdyby doszło do rękoczynów, cóż to byłaby
za gratka dla porannych gazet:  W McKendrick's polała się krew"! Właściciel
Champagne bez trudu zdobyłby nagrodę.
Nie dopuści do tego. Ruszyła do boju.
- Nie wiem, kim panowie jesteście - zaczęła, podnosząc głos - ale ja reprezentuję
hotel. Jeśli w tej chwili nie przestaniecie, wasza firma straci kontrakt. Ostrzegam panów.
Stanę tuż obok was, więc jeśli któryś podniesie rękę, trafi i mnie. Nigdy nie zdołacie
udowodnić, że nie wiedzieliście, że tu jestem.
Mówiąc to, krążyła wokół nich.
R
L
T
- Nie chcę wiedzieć, o co wam poszło. Macie natychmiast przestać.
Dzielił ją od nich jakiś metr. Jeden z mężczyzn odwrócił się do niej.
- Nie pani interes - warknął.
- Owszem, mój. Moja praca polega między innymi na tym, żeby goście mieli spo-
kój. A wy ich odstraszacie.
Drugi z mężczyzn zlustrował Alex wzrokiem.
- A kim pani właściwie jest, damulko?
Alex zdała sobie sprawę, że jeśli mężczyzna zechce jej dotknąć, wystarczy, że wy-
ciągnie rękę. Cofnęła się.
- Jestem Alexandra Lowell.
- A wam nic do tego! - powiedział za plecami Alex męski głos. Odwróciwszy się,
ujrzała Wyatta. - Sugeruję, żebyście natychmiast wrócili do pracy. Wkrótce porozma-
wiam z wami i z waszym szefem.
Mężczyzna, który pytał Alex o nazwisko, burknął coś niezrozumiale, ale obaj wró-
cili do swych zajęć. Wyatt odczekał, aż odejdą dość daleko.
- Masz przerwę? - spytał.
Alex spojrzała w jego błyszczące oczy. Był zły i tego nie ukrywał.
- Nie. Powinnam...
- Znalezć kogoś, kto by cię zastąpił? Załatwione. Porozmawiajmy - rzekł spokoj-
nie.
Alex widziała jednak, że był zdenerwowany. Wyszła za nim z sali. Wyatt otworzył
drzwi do sali konferencyjnej i wciągnął ją do środka.
- Co to miało być? - zapytał.
- Próba zażegnania kryzysu.
- Raczej kolejna próba udawania worka treningowego dla rozwścieczonych męż-
czyzn. To ci weszło w krew. Masz pojęcie, jak byś wyglądała, gdyby któryś z nich za-
machnął się na ciebie pięścią?
- To była zupełnie inna sytuacja niż z tamtym chłopcem.
Wyatt miał co do tego poważne wątpliwości.
- Na czym polega ta różnica? - Spojrzał w oczy Alex, czekając na jej odpowiedz.
R
L
T
- Po pierwsze, tym razem opinia hotelu była narażona na szwank.
- Alex, pracujesz znakomicie, jesteś ulubienicą gości. - I moją, uznał, chociaż nie
wolno mu było tak myśleć. - Nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Nic mi się nie stało. - Wyciągnęła ręce, jakby chciała pokazać, że jest cała i
zdrowa.
Wyatt uniósł brwi.
- Nie próbuj mnie zagadać. Wiesz, o co mi chodzi. Pod żadnym pozorem nie po-
zwalam ci tego robić.
Przez chwilę myślał, że Alex mu przytaknie, tak jak zrobiłby każdy inny z jego
podwładnych. Ona jednak uniosła głowę.
- Przykro mi, ale się z tobą nie zgadzam. Jeśli mam prowadzić własny sklep, muszę
radzić sobie w każdej sytuacji. To drugi powód, dla którego się zaangażowałam.
Wyatt nie miał na to odpowiedzi.
- Do twojego sklepu ludzie będą walić drzwiami i oknami - zauważył - ale nie
ćwicz tutaj swoich talentów negocjacyjnych. Jeśli trafi się jakiś dureń, a ochrona będzie
zajęta, przyślij go do mnie. A gdyby mnie nie było, znajdz kogoś silniejszego od siebie.
- To twój wolny dzień. - Uniosła wyżej głowę.
- Jeśli chodzi o twoje bezpieczeństwo, nie mam wolnego. Zrozumiałaś?
Zamrugała powiekami.
- Alex? Proszę.
Po tym jednym słowie kiwnęła głową.
- Prawdę mówiąc, trochę się bałam. Kiedy ten jeden spytał, kim jestem, i patrzył na
mnie, jakby... ciarki mnie przeszły.
Wyatt powoli przyciągnął ją do siebie, dając jej szansę na to, by go odepchnęła.
- Nikomu nie pozwolę cię tknąć.
Ale on właśnie jej dotykał. Głaskał ją po głowie i szeptał uspokajająco. Spojrzał jej
w oczy.
- Pocałuję cię, Alex. Nie powstrzymasz mnie. Nie masz wyboru.
R
L
T
W odpowiedzi uniosła się na palcach i dotknęła jego warg. Ogarnięty pożądaniem
przygarnął ją i całował nieprzytomnie. Przesuwał dłonie po jej ciele, a ona zatopiła palce
w jego włosach.
- Alex - jęknął i w tej samej chwili drzwi się otworzyły.
Wyatt natychmiast zasłonił sobą Alex. W drzwiach stała Jenna z kilkorgiem gości,
którzy zdążyli dostrzec Alex w jego objęciach.
Alex wychyliła głowę zza jego ramienia.
- To fantastyczne. Dziękuję, że mi pan pokazał, jak należy się zachować, gdyby ja-
kiś gość mnie molestował. Ten sprytny zwód, kiedy odchylam kciuk napastnika, a on
musi klęknąć! Znałam go tylko ze słyszenia. Ten pokaz był nadzwyczaj pomocny. Ko-
bieta musi znać kilka sztuczek, żeby się bronić. Takie rzeczy zdarzają się też w hotelach,
Jenno. - Wykonała ostrzegawczy gest palcem w stronę Jenny. - Każdy gość powinien
znać parę podstawowych chwytów.
Potem, jakby kompletnie nieświadoma surrealistycznej sytuacji, zwróciła się do
Wyatta z charakterystycznym błyskiem w oku, który już rozpoznawał.
- Moglibyśmy zorganizować warsztaty samoobrony w sali balowej.
Uśmiechnęła się znów do gości i sprężystym krokiem wyszła na korytarz.
- To wspaniały pomysł, panie McKendrick, nie sądzi pan? - zapytała Jenna.
Wyatt kręcił głową zły, że postawił Alex w tak idiotycznej sytuacji.
- Przepraszam. Zrobiłam coś nie tak?
- Ależ nie, Jenno. Tak, to wspaniały pomysł - Co on pocznie, kiedy zabraknie
Alex? Zmarszczył znów czoło, a potem przypomniał sobie o Jennie. - Myślisz, że to wy-
pali? - Jenna była tu nowa. Nie chciał, by uznała go za wariata. Dyrektor Champagne
byłby zachwycony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta