[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RS
74
Silny zapach siarki, drażniący jej nozdrza od momentu
przyjazdu do miasta, wydawał się mniej dokuczliwy. Doszła do
wniosku, że powinna się już do tego przyzwyczaić.
W pewnym oddaleniu, spośród drzew i krzewów, buchały
kłęby pary z gejzeru. W powietrze unosiły się białe pióropusze i
gnane podmuchami wiatru przysłaniały wschodzący księżyc.
- Zostałaś zaszczycona - powiedział Max stając obok niej. -
Pohutu nieczęsto demonstruje turystom swoja siłę i piękno. -
Zamilkł, a po chwili zapytał ostrym tonem: - Kim był ten
mężczyzna, do którego podeszłaś po odczycie?
- Bardzo nieśmiały twój wielbiciel - odparła z uśmiechem. -
Chciałam mu powiedzieć, że chętnie podpiszesz mu książkę, ale
wypadł z sali, jakby pędziło za nim stado słoni.
- Potrafisz zabiegać o dobre stosunki z czytelnikami. - Jego
słowa miały ironiczny podtekst, ale wypowiedział je łagodnym
tonem.
Obracając Sally ku sobie, przytulił jej biodra i zaczął pieścić
czułe zagłębienia jej ciała.
- W przewodniku jest napisane - wyszeptała drżąc z
namiętności - że Pohutu jest najsławniejszym wulkanem w
Nowej Zelandii.
Max skinął głową, obejmując ją w pasie. Z jej ramion zsunęła
się koszulka częściowo odsłaniając gładką biel piersi. Z
zagłębienia między nimi Max uniósł medalionik, aby pocałować
miejsce, w które była wtulona ukochana pamiątka Sally. Ich
drżące usta spotkały się w gorącym pocałunku.
- Pohutu miewa zmienne nastroje i nigdy nie wiadomo, kiedy
wybuchnie - powiedział w roztargnieniu, ujmując w dłonie jej
piersi. Koszulka zsunęła się z ramion Sally.
Jej wyswobodzone piersi bielały w półmroku. Odrzuciła do
tyłu głowę, a on pochylając się pieścił je ustami, wywołując w
Sally dreszcze rozkoszy.
RS
75
- Podnieś ręce - wyszeptał - i mocno mnie obejmij. Wielkie
nieba - zmierzył ją zniecierpliwionym wzrokiem - swojemu
chłopakowi też się tak opierasz?
- Max, my... ja... - szepnęła tak cichutko, że ledwie słyszała
swój głos - ja nie...
- Odpowiedz, czy kochaliście się? Nic dziwnego, że cię
zostawił! - Kiedy ją mocno przytulił, wyczuła twardość jego
naprężonych mięśni. - Czy mam cię uczyć, w jaki sposób
kobieta, która, która potrafi kłamać, oszukuje człowieka, który
jest jej narzeczonym? - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Ależ, Max - odparła drżącym głosem - nigdy nie mówiłeś,
że wymagasz tego ode mnie. Musisz pamiętać, że w
rzeczywistości nie jesteśmy...
- Och, to jest wystarczająco prawdziwe, panno Dearlove, ta
więz, która nas łączy. Masz mój pierścionek. Zaoferowałem ci
moje nazwisko. Oczywiście, tymczasowo, i był to warunek,
który przyjęłaś. Więc nie hamuj swych uczuć, Sarah Dearlove,
odrzuć nieufność, tak jak ja to uczyniłem. Utożsamiłem się z
rolą przyszłego męża i wcieliłem w rolę twojego kochanka, co
prowadzi do celu ostatecznego.
Pragnienie, które w niej wzbudził, zbiło Sally z nóg. Czuła jak
gdyby uderzenie fali przypływu, zupełnie ją obezwładniającego
i przełamującego wszelki opór.
- Opętałaś mnie, czarownico - powiedział z wyrzutem,
dodając łagodniejszym tonem - prowokującymi oczami, w
których błąka się niepewność. Jesteś mieszanką dojrzałej
mądrości ze świeżą, niemal dziecinną czasami naiwnością.
Cokolwiek z nami się stanie, chcę cię mieć, pani, i chcę cię mieć
teraz.
Porwał Sally i zaniósł do łóżka.
- Jeżeli mnie oszukasz - wydusił przez zaciśnięte gardło -
jeżeli się dowiem, że zawiodłaś moje zaufanie, to przysięgam,
że... - Przeciągnął palcami po jej gardle.
- Poderżniesz mi gardło? - powiedziała.
RS
76
- Ty to powiedziałaś, dziecino, tak, ty to powiedziałaś. -
Wolno ją opuścił na miękkie łóżko, odnajdując jej usta swoimi
wargami.
Sally przytuliła się, oplatając go rękami.
Nagle wydała zduszony okrzyk, gdy między piersi werżnął się
jakiś ostry przedmiot. Max drgnął i podniósł się zapalając
światło przy łóżku. Ze zdziwieniem i przerażeniem patrzył na
małe nacięcie, z którego sączyła się krew.
- O Boże, co...?
- Mój medalionik - westchnęła Sally czując, że się jej zerwał z
szyi. - Ma zepsuty zameczek i zawsze się odpina. - Usiadła, cała
się trzęsąc. - Mój chło... - użycie tego słowa w tych
okolicznościach było nie na miejscu. - Gerald go naprawił, ale
niewiele to pomogło.
Max odrzucił medalionik na łóżko, sięgnął po papierową
chusteczkę i delikatnie przyłożył ją do rany.
W końcu rana przestała krwawić i Sally z płonącymi ze
wstydu policzkami - nie zdążyła jeszcze naciągnąć na siebie
koszulki - znalazła plaster, który Max chciał koniecznie
przylepić.
Podziękowała mu i rozejrzała się za medalionikiem.
Spostrzegła z zakłopotaniem, że jego zawartość rozsypała się po
podłodze, i myśląc ze strachem o nieuniknionych pytaniach
obserwowała, jak Max zbiera jedną rzecz po drugiej.
- Co to za facet?
- Mówiłam ci - Sally przeklinała w myślach poczciwego
kolegę, którego podobizna wypadła z medalionika na podłogę. -
Gerald zreperował zameczek i oddając mi medalionik, włożył
do środka swoją fotografię.
- I ty to tam cały czas trzymasz? - powiedział chłodnym
tonem.
- Nie chciało mi się wyrzucać - odparła zgodnie z prawdą.
- A więc zawsze nosisz przy sobie jego fotografię? Nawet
wtedy, gdy się ze mną pieścisz i pozwalasz prawie na wszystko?
RS
77
Czy mogła mu powiedzieć: ,,Nie mogłam ci się oprzeć?".
Jeśli kiedykolwiek żywiła do Geralda jakiś sentyment, był on
niczym w porównaniu z nieokiełznanymi uczuciami, jakie
wzbudzał w niej Max.
- Znam... Geralda od kilku lat. Jest moim przyjacielem. Chciał
być kimś więcej, jednak...
- Nie możesz się zdecydować?
- Możesz sobie to i tak tłumaczyć. - Rozdrażniona wstała z
łóżka. Reszta zawartości medalionika leżała w widocznym
miejscu.
- Adres matki - pospiesznie wyjaśniła - na wypadek, gdyby mi
się coś przyda...
- Zdaje się - przerwał jej widocznie zaintrygowany Max -
mówiłaś, że on ma na imię Gerald?
- Tak. Dlaczego pytasz? - Nagle zreflektowała się i chciała
sięgnąć po świstek papieru.
- Derek W. - przeczytał głośno Max. - Jeszcze jeden
przyjaciel z twojej listy?
O Boże, przemknęło jej przez głowę, to już chyba koniec. Czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]