do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpowiada ?
67
- Nie dostałam jeszcze odpowiedzi od matki generalnej, ale
przypuszczam, że tak - odparÅ‚a przerywajÄ…c wyrywanie chwa­
stów.
- Nie macie łopaty? - spytał.
- Mamy tylko jedną, pożyczoną od doktora Martina. Siostra
Dolores teraz nią kopie - powiedziała Margaret.
- Nie powinnyście tak pracować. Postaram się o więcej
narzÄ™dzi. Tymczasem, siostro, oczyszczÄ™ ten kawaÅ‚ek za cie­
bie. - Stała przez moment zadowolona z chwili wytchnienia.
Wiedziała, że siostra Dolores miała piękne ręce i nie chciała
ich zniszczyć. "Duma? - spytała siebie. - Możliwe, poza tym
wszystkie mamy swoje małe próżnostki..."
Steve przerwał tok jej myśli.
- Jesteście kompletnie zwariowane i ty, siostro, wiesz o tym.
Lepiej by było, gdybyście teraz pomodliły się o jakąś pomoc,
bardzo jej potrzebujecie.
Następnego dnia przyszedł do wioski Manba. Był wysokim,
młodym, bystrym i inteligentnym tubylcem.
- Dlaczego siostry to robią? - spytał Margaret.
- Budujemy kaplicę i szkołę - powiedziała ważąc słowa.
- Szkoła jest dobra. Czy nasze dzieci będą się w niej uczyć?
- Tak. Nauczymy je pisać i czytać.
- Dobrze - skinął głową. - Czy mogę wam pomóc?
- To byłoby wspaniale - powiedziała - ale nie mogę ci
zapłacić.
- Nic nie szkodzi. My chętnie pomożemy w budowaniu
szkoły dla naszych dzieci.
I następnego dnia przybyło jeszcze trzech pomocników.
- O! widzÄ™, że jest nas wiÄ™cej - zauważyÅ‚ Steve, podjeżdża­
jąc ciężarówką pełną cegieł i cementu.
- PomyÅ›laÅ‚em, że wspomogÄ™ wasze modlitwy, mówiÄ…c lu­
dziom, że ich pomoc bardzo siÄ™ wszystkim przyda. Oni mogli­
by podnosić ciężkie rzeczy. - W tym czasie cement z ciężarów­
ki znalazł się na ziemi. - Pewno nie macie pojęcia, od czego
zacząć, prawda?
Margaret pokręciła głową.
«8
- Dobrze. Jutro mam trochę czasu, więc dam wam pierwszą
lekcjÄ™. NauczÄ™ was wszystkich, jak mieszać cement i jak po­
sługiwać się poziomicą.
- Co to jest poziomica? - spytała niepewnie Margaret.
Roześmiał się.
- NajważniejszÄ… sprawÄ… w budownictwie jest to, aby wszy­
stko było proste. Jeżeli nie dopilnujecie tego, będziecie miały
krzywe mury. Poziomica pomoże wam postawić proste.
- Może lepiej byłoby nauczyć tego Manbę - zaproponowała
Margaret.
- Tak, przydałoby się zrobić z niego majstra. Jutro zaleję
cementem podłogę, zaczniemy stąd - wskazał. - To nie będzie
trudne.
Margaret uśmiechnęła się nieznacznie.
- Jest pan dla nas bardzo dobry - powiedziała.
- No cóż, robię to, ponieważ chcę sobie zarezerwować
miejsce w niebie - zażartował, a ona zaśmiała się.
Przez następne kilka dni Steve uczył ich. Pokazał im, jak
mieszać cement z piaskiem i wodą, jak trzymać kielnię i jak
prawidłowo kłaść cegły. Mogli więc zaczynać samodzielną
pracÄ™.
Wszyscy byli bardzo zaskoczeni, widzÄ…c, jak rosnÄ… mury.
Nikt nie przypuszczał, że im się powiedzie.
- To wygląda solidnie - powiedziała siostra Anna, cofając
się, by lepiej zobaczyć efekt swojej pracy. - Matko przełożona,
chyba zostanę murarzem - dowcipkowała.
Siostra Teresa śpiewała z zapałem podczas pracy i teraz
Margaret wiedziaÅ‚a, dlaczego matka generalna z takim przeko­
naniem twierdziła o niej, że się przyda. Jej otwartość i pogodne
usposobienie sprawiały, że lżej się pracowało. Nosząc ciężary
żartowała i śpiewała radośnie.
MaÅ‚a Rea biegaÅ‚a w podskokach dookoÅ‚a budowy, szczebio­
cąc w połowie po angielsku, a w połowie w języku tubylczym,
a inne dzieci z wioski jej towarzyszyły. Tymczasem budowa
stale postępowała naprzód.
69
Kiedy przyszła odpowiedz matki generalnej, mury sięgały
już prawie dachu. List byÅ‚ bardzo entuzjastyczny. "Z pewno­
ścią misja w Waseke jest bardzo potrzebna - pisała matka
generalna - i myślę, że uda się Wam ją wybudować. Przyznaję,
że nie wyobrażałam sobie czegoś tak ambitnego. Wszyscy
jesteśmy pod wrażeniem tego, co robicie i w związku z tym
mam dla Was wspaniałe wiadomości. Sam biskup, słysząc o
tej pracy, zdecydował się przylecieć do Was, by konsekrować
kaplicę i odprawić pierwszą mszę. Wiem, że na pewno się
cieszycie. Jego czas niestety jest ograniczony, wiÄ™c datÄ™ swo­
jego przyjazdu wyznaczył na trzy tygodnie od dnia dotarcia do
Was tego listu, będzie to dokładnie dwudziestego piątego tego
miesiÄ…ca. Nie piszecie dokÅ‚adnie, ile bÄ™dÄ… kosztowaÅ‚y materia­
ły budowlane na kaplicę, ale sporządziłam kosztorys według
cenników obowiÄ…zujÄ…cych w Anglii i wychodzi sto pięćdzie­
siąt funtów. Załączam czek na tę sumę i mam nadzieję, że
pokryje to wszystkie koszty. Jeśli nie, obawiam się, że przez
dłuższy czas nie będę mogła wysłać nic więcej."
Margaret uniosła wzrok znad listu. Biskup przyjeżdża za
trzy tygodnie, a one nie mają wystarczająco dużo pieniędzy,
aby zapłacić za materiały. Poszła poszukać Steva.
Siedział na zwalonym pniu, popijając coś z flaszki.
- Czy coś nie w porządku ? - zapytał. - Zciany się zawaliły?
- Nie - powiedziała. - Ale list od matki generalnej zawiera
czek tylko na sto pięćdziesiąt funtów. Powinnam pojechać do
Newton i zamienić go na gotówkę, wtedy mogłabym zapłacić
panu Ellisowi. Zastanawiam się, czy mógłby mnie pan zawiezć
do niego ?
- Teraz?
- Tak, rozumie pan, muszę zapytać pana Ellisa, czy może
poczekać na brakujące pięćdziesiąt funtów. Na razie nie będę
mogła dostać więcej pieniędzy.
- No cóż - mruknął ze zrozumieniem. - Jedzmy więc - i
poprowadził ją do jeepa.
70
Kiedy dojechali na miejsce, Margaret ze zgorszeniem przy­
glądała się obskurnemu barowi. Steve zaprowadził ją do Billa,
by uregulowała z nim rachunki.
- DziÄ™kujÄ™ - powiedziaÅ‚ krótko mężczyzna, chowajÄ…c pie­
niÄ…dze.
- Ale zostaÅ‚o jeszcze pięćdziesiÄ…t funtów - niepewnie rozpo­
częła Margaret, po czym zawahała się. Nie podobał się jej
wygląd tego mężczyzny. Rozmowa z nim nie należała do
przyjemności, mimo to powiedziała miłym tonem:
- Zastanawiam się, czy nie miałby pan nic przeciwko temu,
żeby poczekać na nie jakiś czas.?
- To zależy, jak długi będzie ten "jakiś czas" - odpowiedział
sprytnie.
- Po prostu nie mam ich w tym momencie i nie wiem
dokładnie, kiedy będę miała.
- Znam takie gadanie, droga pani. Mnie konkretnie interesu­
je, kiedy będą moje pieniądze.
- Niestety nie wiem.
- O - wydął usta pogardliwie. - Jesteście wszyscy z jednej
beczki. Chcielibyście za darmo dostać gwiazdkę z nieba.
Margaret zaczerwieniła się, nie wiedząc, co powiedzieć, a
Steve Grant przerwał:
- Trzymaj język za zębami.
- W porządku - Bill uśmiechnął się przebiegle. - Nie ma
pieniędzy, nie ma towaru.
Margaret spojrzała na niego zaskoczona.
- Ale my już mamy materiały, panie Ellis.
Spojrzał na nią z błyskiem triumfu w oczach.
- Macie, ale nie wszystkie. DopilnowaÅ‚em tego. Macie ce­
gÅ‚y, kielnie, mÅ‚otki, ale... - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ - nie macie galwani­
zowanego żelaza na dach. Jak zapłacicie, to dostaniecie -
zakończył.
- A teraz słuchaj, Ellis - przerwał mu Steve. - Wiesz dobrze,
że matka przeÅ‚ożona zapÅ‚aci, choć twoje ceny sÄ… bardzo wyso­
kie.
71
- WiÄ™c spróbuj dostać te materiaÅ‚y gdzie indziej - odparo­
wał. - To jest moje ostatnie słowo. Nie ma pieniędzy, nie ma
dachu - i zaśmiał się rażąco głośno.
- Chodzmy stad - powiedziała do Steva i szybko ruszyli w
stronę drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta