do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

March spojrzał prosto w jej niebieskie oczy, zobaczył jednak tylko spuszczone powieki. Zastanawiał się, co
chciał osiągnąć tym napomknieniem. Wprawić ją w zakłopotanie? Jeśli tak, to udało mu się perfekcyjnie. Ale nie.
Wstrząsnęła nim nagła konstatacja, że chciał wymusić na niej przyznanie się do zdrady. Chciał, żeby wyjaśniła mu,
dlaczego uwzięła się właśnie na jego rodzinę. Oczekiwał, że... że co? %7łe go przeprosi? Pocieszny pomysł. Nawet
gdyby wyznała przed nim niektóre swoje występki, albo i wszystkie, to co miałaby na swoją obronę?
Gdzieś głęboko w nim tkwił ból, który objawiał się poczuciem utraty czegoś bardzo cennego. Gdyby tylko...
Marchford wyprostował się nagle, bo muzyka ucichła. Alison mruknęła coś niewyraznie i odwróciła się w stronę
drzwi do sali karcianej. %7łwawo podążył jej śladem. Udało mu się wejść do pomieszczenia tuz za nią. Alison
usiadła przy jednym ze stolików, zaproszona przez dwoje znajomych. March skwapliwie zajął ostatnie wolne
krzesło.
Tylko tego brakowało, pomyślała z niechęcią Alison. W obecności lorda Marchforda po prostu nie wolno jej było
grać dobrze. Zdawało jej się, że pochwyciła jego znaczące spojrzenie, choć być może podsunęła jej ten pomysł
wyobraznia. Boże, chyba nie słyszał o zniszczeniu, jakie siała w innych miejscowych domach gry. Nie mógł
słyszeć. Przecież chodziła tam w przebraniu i pod fałszywym nazwiskiem.
March udawał sennego, spod przymkniętych powiek bacznie ją jednak obserwował. Czy spróbuje na nim swoich
zdolności? Czy ulegnie pokusie uszczknięcia jego bogactwa, mimo że najpierw ciężko napracowała się, by
przekonać go o swym całkowitym braku obycia z kartami? Nie. Z gorzką satysfakcją stwierdził, że przeczucie go
nie omyliło. Alison znów zamierzała udawać dyletantkę. Wystarczyło na nią popatrzeć, by się o tym Przekonać. W
oczach miała popłoch, ręce z kartami lekko jej drżały. Zachowywała się jak dziecko, któremu pozwolono usiąść do
54
obiadu z dorosłymi. Zalała go fala goryczy. Wkrótce Alison zostanie zdemaskowana i nie będzie już mogła
utrzymywać się z gry w karty, a wtedy być może pomyśli o karierze scenicznej.
Gra toczyła się w rwanym rytmie, Alison popełniała bowiem błąd za błędem i za każdym razem gorąco
przepraszała partnera. Gdy March siedzi przy tym samym stoliku, udawanie ignorantki nie jest trudne, pomyślała
żałośnie.
- Ojej! - żachnęła się, wyszła bowiem w kiera i straciła lewę do George a Malthama, jednego z pozostałych
graczy. Zwróciła się do hrabiego. - Byłam pewna, że to ty masz króla, panie.
Maltham gniewnie parsknął.
- Nie widziałaś, pani, wcześniej, jak grałem króla kier?
- Ojej, nie. Tak było? - Zerknęła przestraszona na pana Malthama, a potem na hrabiego. - Znowu się wygłupiłam.
Bardzo przepraszam. Ale wiecie, panowie, jak to ze mną jest.
- O, tak, panno Fox. Znakomicie wiem - chłodno odparł hrabia, co pana Maltham skwitował pogardliwym
śmieszkiem. - Ale nie przejmuj się, George - ciągnął. - Nie wszyscy mogą być mistrzami. Miej trochę względów
dla uczuć panny Fox.
Alison, która po jego pierwszych słowach zdrętwiała, podczas przemowy do pana Malthama nieco odzyskała
równowagę. Powtarzała sobie, że musi zapanować nad tym śmiesznym drżeniem, o które przyprawia ją każda,
nawet najniewinniejsza uwaga hrabiego. Marchford nie umie czytać w myślach, a zatem z pewnością nie wie o jej
maskaradzie.
Ta myśl nie pocieszyła jej jednak, więc gdy gra dobiegła końca i dwoje pozostałych graczy poszło coś przekąsić,
z wielką ulgą wstała od stolika. Niestety, po następnych słowach Marcha znów żołądek podszedł jej do gardła.
Stopniowo przyzwyczajała się już do tego stanu.
- Tak miło nam się grało, panno Fox, że szkoda byłoby już kończyć. Chciałbym zagrać z tobą w pikietę.
- Nie mam ochoty, milordzie - odparła lekko drżącym głosem. - Zmęczyła mnie gra w karty.
- O ile wiem, ostatnio dobrze się przy tym bawiłaś, pani. Czy to możliwe, żebyś po prostu nie chciała zagrać ze
mną?
Alison bała się, że zaraz rozstąpi się pod nią ziemia.
- Co za pomysł, milordzie. - Wiedziała, że jej śmiech zabrzmiał fałszywie, więc szybko dodała: - Chciałam ci
tylko dać szansę poszukania bardziej wprawnego partnera. Musisz przyznać, panie, że nietrudno ze mną wygrać.
March uśmiechnął się. Alison miała tak skołatane nerwy, że widziała w jego twarzy tylko błyszczące oczy i ostre
zęby.
- Proszę pozwolić, że sam osądzę, panno Fox. - Skinął dłonią na przechodzącego służącego i zażądał talii do
pikiety. Alison opadła z powrotem na krzesło, czując się jak chrześcijański męczennik w Rzymie, stający oko w
oko z wielkim, wspaniałym i bardzo wygłodzonym lwem.
- Jeśli nie masz, pani, nic przeciwko temu, ustalmy symboliczne stawki, żeby nie groziło nam bankructwo.
Powiedzmy po pensie za punkt.
Drętwo skinęła głową. March obojętnie zaczął rozdawać karty, a ona, podnosząc je, starała się za wszelką cenę
zapanować nad drżeniem rąk. Bezmyślnie odłożyła pięć kart i dobrała pięć nowych.
- Tak zle rozdałem pani zdaniem? - spytał ze śmiechem March.
- Okropnie - odparła zadowolona, że nareszcie jej głos brzmi całkiem pewnie. - Czuję się strasznie oszukana. -
Zobaczyła, że March wymienia tylko jedną kartę. - Tobie, panie, idzie wyraznie lepiej. A co gorsza - pokazała mu
karty i odkryła te, które przedtem odłożyła - nie widzę u siebie ani jednej twarzy. Carte blanche. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta