[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sam na sam.
Ojciec pochylił się nad dzieckiem i pogłaskał je po buzi. Bezgłośnie
coś powiedział, a Gina wzruszyła się do łez, ponieważ zrozumiała jego
słowa.
Trzy dni pózniej Joey wrócił do domu. Już nie miał zabandażowanej
głowy, a o operacji świadczył tylko kawałek wygolonej skóry i opatrunek.
Dni płynęły z pozoru tak samo, jak przedtem. Gina była jednak
trochę smutna. Po chwilach intymności przeżytych w szpitalu, miała
nadzieję, że coś się zmieniło na lepsze, a stosunki między nią a Carsonem
weszły w nową fazę. Lecz on chyba zawstydził się swojej otwartości i
teraz postanowił zachowywać odpowiedni dystans.
Zgodnie z obietnicą wracał do domu dużo wcześniej, ale zaraz po
kolacji, gdy Joey poszedł spać, Carson zamykał się na całe godziny w
gabinecie i pracował do pózna.
Pewnego wieczoru zjawił się jednak z butelką koniaku i dwoma
kieliszkami w salonie, gdzie Gina oglądała film. Nalał jej odrobinę
alkoholu, z westchnieniem usiadł obok niej na wielkiej, skórzanej kanapie
i przymknął powieki.
- Właśnie odbyłem godzinną rozmowę telefoniczną z wyjątkowo
głupim facetem. Za każdym razem, gdy już coś omówiliśmy, on zaczynał
wszystko od nowa. Za trzecim razem miałem ochotę go zamordować.
Carson dopił swój trunek i powtórnie napełnił kieliszek. W ciągu
dnia nigdy nie tykał alkoholu, nawet podczas lunchu. Zwłaszcza podczas
lunchu. Niech inni, nieco zamroczeni czymś mocniejszym niż woda
pona
ous
l
a
d
an
sc
mineralna, popełniają błędy. Carson Page lubił wykorzystywać takie
sytuacje. Ale póznym wieczorem, we własnym domu, czasem pozwalał
sobie na szklaneczkę brandy.
Gina popijała drinka ze smakiem. Nie przepadała za alkoholem, ale
ten był naprawdę przedni.
- Czyżby jeden z tych irytujących dni? - spytała współczująco.
- Lepiej zmieńmy temat - jęknął Carson.
Jego uśmiech przypomniał Ginie o wrażeniu, jakie wywarł na niej
tamtego pierwszego dnia na parkingu, gdy był co prawda wściekły, lecz
jednocześnie sympatyczny.
Teraz też taki był. Zdjął krawat, rozpiął górny guzik koszuli i tyle
razy przeczesał palcami włosy, że całkiem je potargał. W przyćmionym
świetle lampy wydawał się o wiele młodszy.
- Jak wam minął dzień? - spytał, ziewając. - Przy kolacji Joey
zachowywał się niezwykle pogodnie.
- Pojechaliśmy do parku i zafundowaliśmy sobie przejażdżkę
łodzią. Potem wpadliśmy na nauczyciela Joeya, pana Alana Hanleya.
Miły człowiek. Naświetlił mi parę spraw.
- Znam go. Jak zareagował Joey?
- Dziwne, ale chyba nie nawiązał z nim kontaktu.
- Więc na czym polega twój sekret?
- Słucham?
- Joey uczy się u dobrych specjalistów. Niektórzy z nich są głusi,
więc dobrze rozumieją jego problemy. Mimo to on wybrał ciebie jako
osobę najbardziej godną zaufania. Co jest w tobie takiego, czego nie mają
inni?
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Sama chciałabym wiedzieć.
- To tak samo jak z miłością, pojawia się nie wiadomo skąd i nie
sposób jej opisać słowami.
- No i jest odporna na wszystko, choćby wszyscy stawali na głowie,
by ją zniszczyć.
- Co masz na myśli?
- Joey opowiadał dzisiaj o matce. Powiadomiłeś ją o jego operacji?
- Niby w jakim celu? - Carson wzruszył ramionami.
- Pewnie masz rację, ale Joey tak bardzo kocha swoją mamę. Nie
wiem, co robić, gdy rozprawia o niej z taką czułością.
- Ona tak czy owak go zrani.- Carson odchylił głowę na oparcie
kanapy i mówił jakby w przestrzeń. Gina już zdążyła zauważyć, że
zachowywał się tak zawsze, ilekroć rozmowa schodziła na tematy
osobiste. Zupełnie, jakby chciał ukryć wyraz oczu. - Jej największym
darem był zniewalający urok - kontynuował Carson ze wzrokiem
utkwionym w sufit. - Jej czar zawsze działał... Człowiek sobie powtarza,
że już nie da się na to nabrać, a potem...
- Tak było w twoim przypadku?
Nie odpowiedział od razu i Gina pomyślała, że poczuł się urażony.
Gdy w końcu się odezwał, mówił jakby do siebie.
- Początkowo sądzisz, że to wszystko jest tylko dla ciebie, to jej
czarujące spojrzenie, cudowny uśmiech. Zupełnie jakby przez całe życie
czekała tylko na ciebie. No bo ile sztuczek można znać, mając zaledwie
dziewiętnaście lat? Jesteś młodym, zakochanym głupcem, więc w swojej
młodzieńczej arogancji wierzysz, że zasługujesz na taką wspaniałą
nagrodę. I bierzesz za dobrą monetę każde czułe słówko.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Skoro zgodziła się za ciebie wyjść, to na pewno cię kochała.
- To kobieta o wielkim apetycie, który akurat ja byłem w stanie
zaspokoić. Gdy odkrywasz, że sama namiętność nie wystarczy, by
związek był udany, jest już za pózno.
Gina z głośno bijącym sercem słuchała tych wyznań, które nie były
przeznaczone dla jej uszu. Wiedziała, że pózniej Carson zapewne
pożałuje otwartości. Postanowiła więc szybko się pożegnać, aby przerwać
zwierzenia o kobiecie, która chyba nadal była jego obsesją.
Jednak wciąż siedziała bez ruchu. Wmawiała sobie, że robi to ze
względu na Joeya. Przecież im więcej dowie się o jego rodzicach, tym
łatwiej będzie mogła mu pomóc.
Lecz wcale nie dla dobra Joeya wytężyła słuch, aby usłyszeć każdą
nutę w głosie Carsona, gdy znów podjął temat byłej żony.
- Od razu wiedziałem, że chce być sławna. Ale nie miałem pojęcia,
jak dalece zżera ją ambicja. Początkowo wydawała się szczęśliwa jako
żona i matka, lecz wkrótce się przekonałem, że po prostu ćwiczyła tę rolę.
- Carson jednym haustem opróżnił kieliszek i ponownie go napełnił, jakby
tylko dzięki alkoholowi mógł znieść bolesne wspomnienia. - A gdy
okazało się, że Joey nie będzie słyszał, postanowiła spróbować czegoś
innego. Coraz mniej czasu spędzała w domu, a ja wciąż jak idiota
wierzyłem, że prawdziwa miłość zwycięży wszystko. Tak, wtedy
wierzyłem w takie bzdury.
- A teraz?
- Cóż, my naprawdę się kochaliśmy, ale zauroczenie to kiepski
fundament małżeństwa. Dwoje ludzi powinno łączyć coś więcej, no i
powinni się lubić, ale nie za bardzo. - Carson zaśmiał się z goryczą. -
pona
ous
l
a
d
an
sc
Gdybym przed laty to wiedział, nigdy nie ożeniłbym się z kobietą, na
której punkcie kompletnie oszalałem. Oszczędzilibyśmy sobie wielu
cierpień. Brenda dostawała coraz lepsze role. Szła w górę, sypiając z
reżyserami. Gdy to odkryłem, najpierw zaprzeczyła. Umiała być szalenie
przekonująca. Ale kiedyś przyłapałem ją z... Błagała mnie o wybaczenie,
przysięgała, że już nigdy...
- I kupiłeś to?
- Idiotyczne, prawda? Chciałem jej wierzyć... żeby zachować
zdrowe zmysły. Potem już przestała udawać, a ja wreszcie zrozumiałem,
że muszę raz na zawsze wyrzucić ją z mojego życia, bo inaczej zwariuję.
Carson nie powiedział nic więcej, lecz Gina wyczuła, że jego spokój
był tylko pozorny. W rzeczywistości kryły się zanim udręka i gniew. Ten
mężczyzna poznał smak namiętności, a potem usunął ukochaną kobietę ze
swego serca. Lecz aby to zrobić, musiał je sobie wydrzeć z piersi. I wtedy
pozostała mu tylko pustka.
Gina usłyszała ciche stuknięcie; na dywan upadł pusty kieliszek.
Podniosła go ostrożnie, aby nie obudzić Carsona. Sen przepędził smutki,
toteż w ciepłym świetle lampy Carson wydawał się teraz bezbronny...
Kobieta, która odrzuciła miłość takiego mężczyzny, chyba musiała
być wariatką. Westchnęła bezgłośnie. Powinna odejść, lecz zamiast to
zrobić, tęsknie patrzyła na zmysłowe usta Carsona, które tak bardzo
chciała pocałować. W innych okolicznościach pewnie by to uczyniła, nie
bacząc na konsekwencje.
Carson leciutko się poruszył, po czym przez sen dotknął jej twarzy i
warg, a Gina zamarła.
Po chwili, która trwała chyba całą wieczność, powolutku odsunęła
pona
ous
l
a
d
an
sc
jego dłoń i położyła ją na kanapie. Następnie wstała i umknęła z pokoju.
Carson raptownie otworzył oczy i rozejrzał się z lekka
nieprzytomnie. Budząc się z drzemki miał wrażenie, że...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]