do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po kolei trzech wybijajacych. Trisha doskonale zdawala sobie sprawe z tego, ze powinna
wylaczyc radio, oszczedzac baterie. Tom Gordon nie mial wystapic w meczu, w ktorym
Czerwone Skarpety przegrywaly o trzy obiegniecia, nie potrafila jednak zniesc mysli o
rozlaczeniu sie z Fenway Park. Sluchala szumu z trybun, monotonnego, poteznego jak szum
morskiej fali zakletej w muszle, wazniejszego dla niej niz glosy komentatorow: Jerry'ego
Trupiano i Joego Castiglione. Ci ludzie byli tam, naprawde tam, na stadionie, zajadali hot
dogi i pili piwo, stali w kolejkach po pamiatki, lody i zupe rybna sprzedawana w kioskach
Legal Seafood, obserwowali Darrena Lewisa, czyli DeeLu, jak nazywali go czasem
komentatorzy, wstepujacego do batterboksu, ciagnacego za soba dlugie cienie od
elektrycznego oswietlenia, bo na stadionie juz sie przeciez sciemnialo. Nie znioslaby mysli o
zamianie szumu trzydziestotysiecznego tlumu na bzyczenie moskitow, ktorych o zmierzchu
zrobilo sie jeszcze wiecej, kapanie kropli deszczu z lisci drzew, chrypliwe cykanie
swierszczy... oraz wszystkie inne mozliwe dzwieki.
To wlasnie tych innych odglosow najbardziej sie bala.
Innych odglosow w ciemnosci.
DeeLu narzucil w prawo, przesuwajac bazowego, a jedno wykluczenie pozniej Mo Yaughn
zlapal odchodzaca pilke, ktora nie chciala odejsc.
-Odrobione, odrobione, odrooobione! - wyspiewal Troop. - Byk jest w zagrodzie
Czerwonych Skarpet. Ktos, zdaje sie, ze Rich Garces, zlapal pilke w locie. Pelne
obiegniecie, Mo Yaughn! Jego dwunaste w tym roku. Jankesi prowadza tylko jednym
punktem!
Siedzaca na powalonym drzewie Trisha rozesmiala sie, klasnela w dlonie i mocniej
nasadzila na glowe czapeczke z autografem Toma Gordona, w lesie zapadla ciemnosc.
Na poczatku osmej rozgrywki Nomar Garciaparra wybil za dwie bazy wprost w ekran na
szczycie Zielonego Potwora. Czerwone Skarpety objely prowadzenie piec do czterech.
Tom Gordon wyszedl narzucac w koncowce dziewiatej.
Trisha osunela sie z pnia na ziemie. Szorstka kora podrapala uzadlenia na biodrze,
dziewczynka nie zwrocila jednak na to nawet najmniejszej uwagi. Moskity rzucily sie na jej
nagie plecy, niechronione przez bluzke, ktora oczywiscie natychmiast podjechala do gory,
ani przez strzepy przeciwdeszczowego plaszcza, nie czula jednak ukaszen. Nieruchomym
wzrokiem patrzyla na odbijajace sie w strumyku ostatnie promienie dziennego swiatla,
nadajace jego powierzchni ciemnosina barwe rteci. Siedziala na wilgotnej ziemi z palcami
przycisnietymi do kacikow ust. Nagle stalo sie dla niej bardzo wazne, by Tom Gordon zdolal
utrzymac przewage jednej bazy, zeby zapewnil Skarpetom zwyciestwo w meczu z
poteznymi Jankesami, ktorzy przegrali wprawdzie dwumecz z Anaheim na poczatku sezonu,
ale potem wlasciwie nie przegrywali.
-Dawaj, Tom - powiedziala.
W pokoju hotelowym w Castle View jej matka umierala z przerazenia, ojciec lecial wlasnie
delta z Bostonu do Portland, by towarzyszyc zonie i synowi, w koszarach policji stanowej
hrabstwa Castle, mianowanych czasowo Punktem Zbornym Patricia, ekipy poszukiwawcze
niemal dokladnie takie, jakie wyobrazala sobie dziewczynka, meldowaly sie po powrocie z
pierwszych, bezskutecznych wypadow ratunkowych, pod koszarami staly wozy
transmisyjne trzech stacji telewizyjnych z Portland i dwoch z Portsmouth, blisko czterdziestu
doswiadczonych lesnikow (niektorzy z nich rzeczywiscie mieli psy) pozostalo w lasach
Motton i trzech innych miasteczek, rozciagajacych sie az po wbijajace sie w tym miejscu w
Maine wzdluz TR-90, TR-100, TR-110 New Hampshire. Ludzie lasu zgadzali sie ze soba co
do tego, ze Patricia McFarland nadal przebywa w rejonie Motton TR-90, w koncu byla tylko
mala dziewczynka i z pewnoscia nie odeszla daleko od miejsca, w ktorym widziano ja po
raz ostatni. Ci doswiadczeni przewodnicy, straznicy ostoi zwierzyny i ludzie ze Sluzby
Lesnej oniemieliby ze zdumienia, gdyby dowiedzieli sie, ze Trisha zdolala oddalic sie o
blisko pietnascie kilometrow od miejsca, ktore uwazali za najprawdopodobniejsze miejsce
jej pobytu.
-Dawaj, Tom! - szepnela. - Dawaj, Tom, raz dwa trzy, dawaj! Przeciez wiesz, jak to idzie!
Dzisiaj zaczelo sie jednak zupelnie inaczej. Na poczatku dziewiatej Gordon oddal baze
przystojnemu, lecz zlowrogiemu srodpolowemu Jankesow, Derekowi Jeterowi, i Trisha
przypomniala sobie, co kiedys powiedzial jej tata: jezeli przegrywajacy zespol dostaje
darmowa baze, jego szanse na zdobycie punktu wzrastaja o siedemdziesiat procent.
"Jesli wygramy, jesli Tom uratuje gre, ja tez zostane uratowana". Ta mysl przyszla jej do
glowy nagle, wybuchla w niej niczym fajerwerk. Bylo to oczywiscie glupie, tak glupie, jak
ojcowskie stukanie w niemalowane drewno miedzy dwoma narzuceniami, co robil zawsze,
gdy jednak w lesie robilo sie coraz ciemniej, a z powierzchni strumyka znikly ostatnie
poblaski srebra, mysl ta wydawala sie coraz logiczniejsza i jedynie sluszna, pewna jak dwa
a dwa cztery. Jesli Tom Gordon uratuje mecz, ona takze zostanie uratowana.
Pojawil sie Paul O'Neill. Jedno wykluczenie. Na batter-boksie stanal Bernie Williams.
"Zawsze niebezpieczny wybijajacy" - zauwazyl Joe Castiglione i Williams natychmiast wybil
singla na srodek, wysylajac Jetera do trzeciej.
-Dlaczego to powiedziales, Joe! - jeknela Trisha. - O rany, dlaczego musiales to
powiedziec!
Pierwsza i trzecia baza obsadzone, tylko jeden zawodnik wykluczony. Kibice na Fenway
wrzeszczeli i podskakiwali. Oczami wyobrazni Trisha widziala, jak wychylaja sie do przodu
na lawkach.
-Dawaj, Tom, dawaj, dawaj! - szeptala. Nadal wisiala nad nia chmura muszek, ale teraz
dziewczynka w ogole ich nie widziala, w sercu poczula ostra, zimna rozpacz niczym ten
nieznosny glos w glowie, ktory slyszala wczesniej. Jankesi byli po prostu za dobrzy.
Wybicie na baze zakonczy mecz remisem, dluga pilka da Jankesom zwyciestwo i ten
okropny, okropny Tino Martinez bedzie ugotowany, majac za soba najgrozniejszego
wybijajacego. Slomka kleczy pewnie teraz w kolku, wymachujac palka i obserwujac, co sie
dzieje.
Gordon doprowadzil do dwa i dwa, a potem rzucil podkrecana pilke.
-Wykluczyl go! - krzyknal Joe Castiglione, jakby nie wierzyl wlasnym oczom. - Ach, ludzie,
jakie to bylo sliczne! Martinez minal sie z pilka co najmniej o stope.
-o dwie stopy - wtracil natychmiast Troop.
-Wiec wszystko sprowadza sie do tego - mowil dalej Joe, a Trisha slyszala w tle inne
glosy, glosy kibicow. Uslyszala tez rytmiczne klaskanie. Wierni z Fenway wstawali teraz z
miejsc niczym uczestniczy nabozenstwa w kosciele przed odspiewaniem hymnu - dwie bazy
obsadzone, dwoch zawodnikow wykluczonych, Czerwone Skarpety prowadza jedna baza,
Tom Gordon czeka na swoim miejscu, a do batterboksu podchodzi...
-Nie osmielisz sie tego powiedziec - szepnela Trisha, nadal siedzaca z czubkami palcow
przycisnietym do kacikow ust. - Nie wolno ci tego powiedziec!
Joe nie uslyszal jej jednak. Dokonczyl:
-...zawsze niebezpieczny Darryl Strawberry.
No tak, to juz koniec, wielki Joe Castiglione otworzyl wielka gebe i zapeszyl mecz. Czy nie
mogl po prostu podac nazwiska: "Strawberry"? Co go podkusilo, zeby powtarzac te bzdury
o "zawsze niebezpiecznym"? Przeciez kazdy idiota wie, ze nazwanie "niebezpiecznymi"
czyni ich niebezpiecznymi!
-No dobrze, prosze panstwa, prosze zapiac pasy. Strawberry ustawia kij, Jerry tanczy
wokol trzeciej, probujac sciagnac na siebie narzut, a przynajmniej uwage Gordona, jednak
bez powodzenia. Gordon skupia sie, Yeritek daje mu znak. Gotowe. Gordon narzuca,
Strawberry nie trafia. Strawberry kreci glowa z niesmakiem...
-a nie powinien, to byl przeciez calkiem dobry narzut -wtracil Troop i Trisha, siedzaca w
mroku gdzies w zapadlym kacie niczego, pomyslala: "Zamknij sie, zamknij sie chocby na
sekunde..."
-Slomka schodzi ze stanowiska, klepie sie po ochraniaczach, wraca. Gordon patrzy na
Williamsa na pierwszej, narzuca. ... za nisko i na zewnatrz.
Trisha jeknela. Palce wbila w policzki tak gleboko, ze az skrzywily jej usta w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta