do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kima od sąsiedniego. W czarnym skórzanym płaszczu i ciemnych spodniach był
prawie niewidzialny, kiedy cicho skradał się przez gęstwinę krzaków.
Carlos ucieszył się, gdy odsłonił się przed nim widok na tyły domu. Podobnie
jak od frontu, w żadnym oknie nie paliło się światło. Teraz był już pewien, że
dom jest pusty.
Zgarbiony wybiegł spod osłony drzew, przemknął przez podwórze i przywarł
płasko do tylnej ściany domu. Raz jeszcze odczekał chwilę, aby się upewnić, że
jego obecność nie została wykryta. Wokół panowała śmiertelna cisza. Nie było
słychać nawet szczekającego wcześniej psa.
Skryty w cieniu domu, Carlos zbliżył się do drzwi z siatką. W skąpym świetle
błysnęło ostrze noża, gdy wycinał w siatce otwór - na tyle długi, żeby
wślizgnąć się do środka. Włamania były prawdziwą specjalnością Carlosa, talent
do zabijania zrodził się u niego z konieczności.
* * *
Kim zjechał z głównej drogi i minął bramę wyznaczającą granicę osiedla
Balmoral. Rzucił okiem we wsteczne lusterko, aby zobaczyć, czy Tracy jedzie za
nim. Cieszył się, że zgodziła się ostrzyc mu włosy, a jeszcze bardziej z jej
towarzystwa. Cieszył się również, kiedy zaproponowała, że przygotuje coś do
jedzenia. Kim nie pamiętał już, kiedy ostatnio coś jadł, przypuszczał jednak,
że było to w czwartek wieczorem.
Zatrzymał auto przed garażem i pozbierał torby z zakupami. Kiedy wyszedł na
spotkanie z Tracy, ta wysiadała właśnie z samochodu. Deszcz rozpadał się na
dobre. Kim i Tracy, pogrążeni w kompletnych ciemnościach, kluczyli między
czarnymi kałużami, które utworzyły się na ścieżce prowadzącej do domu.
Kiedy weszli na ganek, Tracy zaproponowała, że potrzyma pakunki, aby Kim mógł
wyciągnąć klucze.
- Nie ma potrzeby - odparł Kim. - Drzwi nie są zamknięte.
- To niezbyt mądre - stwierdziła Tracy.
- Dlaczego? W domu nie ma zbyt wiele do wyniesienia, a łatwiej jest wejść
pośrednikowi od nieruchomości.
- Chyba tak - potwierdziła Tracy bez przekonania. Otworzyła drzwi i weszli do
przedpokoju.
Zdjęli płaszcze i starli z czoła krople deszczu. Zakupy zanieśli do kuchni.
- Coś ci powiem - odezwała się Tracy, stawiając na blacie torbę z jedzeniem. -
Jestem szczęśliwa, że mogę ci pomóc, ale najpierw chciałabym wziąć prysznic i
trochę się rozgrzać. Nie będzie ci to przeszkadzać?
- Przeszkadzać? - zdziwił się Kim. - Wcale. Czuj się jak u siebie.
- Z przykrością muszę się przyznać - dodała Tracy - że prysznic jest jedyną
rzeczą w tym domu, za którą tęsknię.
- Całkowicie cię rozumiem - odrzekł Kim. - To jedyna rzecz, którą sami
zbudowaliśmy. W szafce z ręcznikami jest szlafrok, gdybyś go chciała.
Oczywiście są też twoje rzeczy, ale przeniosłem je do wnęki w korytarzu.
- Nie martw się, coś znajdę - powiedziała Tracy.
- Ja wykąpałem się w szpitalu - dodał Kim. - Zaraz rozpalę w kominku. Może
dzięki temu ten pusty dom stanie się mniej przygnębiający.
Tracy poszła na górę, a Kim wyjął latarkę z kuchennej szuflady i zszedł do
sutereny, gdzie leżało drewno na opał. Włączył światło, ale pojedyncza żarówka
nigdy nie oświetlała wielkiego, zagraconego pomieszczenia jak należy.
Kim nie czuł się tu dobrze, a to z powodu pewnego urazu z dzieciństwa. Kiedy
miał sześć lat, starszy brat zamknął go w nie używanym schowku na wino, po
czym całkiem o nim zapomniał. Przez szczelnie odgrodzone drzwi nikt nie
usłyszał histerycznego płaczu Kima ani jego wściekłego łomotu. Dopiero gdy
matka zaniepokoiła się, że nie przyszedł na obiad, brat przypomniał sobie,
gdzie go zostawił.
Ilekroć Kim schodził do sutereny, zawsze ogarniał go ten sam strach, jaki czuł
trzydzieści osiem lat temu. Toteż kiedy zbierając drewno do kominka, usłyszał
stuknięcie w przyległej spiżarni, wszystkie włosy stanęły mu dęba. Zamarł i
nasłuchiwał. Znowu usłyszał szmer.
Przezwyciężając w sobie chęć, by rzucić się do ucieczki, Kim położył drewno na
ziemi. Wziął latarkę i podszedł do drzwi spiżarni. Zmusił się do otwarcia ich
nogą i zaświecił latarką do środka. W tej samej chwili spojrzało na niego z
pół tuzina maleńkich, rubinowych punkcików światła, które natychmiast się
rozpierzchły.
Kim odetchnął z ulgą. Wrócił do stosu drewna i na nowo zaczął je zbierać.
* * *
Tracy wspinała się po schodach z uczuciem nostalgii. Dawno już nie była na
pierwszym piętrze tego domu. Przystanęła przed drzwiami pokoju Becky i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta