[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ganckim garniturze, ale z nieogoloną brodą. Wiadomo przecież, że przedstawiciel agen-
cji reklamowej nosi w neseserze prócz miniaturowego magnetofonu do notowania
pomysłów elektryczną maszynkę do golenia, umożliwiającą dokonanie koniecznych
zabiegów toaletowych w samolocie, w pociągu czy w samochodzie przed przyby-
ciem na spotkanie. Na największe jednak ryzyko w Concepción narażał się człowiek,
szukając cyrulika w sobotę o siódmej rano. Najpierw spróbowałem w jedynym zakła-
dzie fryzjerskim otwartym o tej porze, w pobliżu Plaza de Armas. Nad wejściem wi-
41
siał szyld: Unisex. Jakaś mniej więcej dwudziestoletnia pannica zamiatała podłogę, ale
tak niemrawo, jakby wciąż jeszcze spała, a chłopak w jej wieku porządkował toaletowe
utensylia.
Chcę się ogolić powiedziałem.
Nie młody człowiek pokręcił głową u nas tego nie robimy.
Gdzie więc mam pójść?
Niech pan pójdzie prosto dalej. Jest kilka salonów fryzjerskich.
Doszedłem do następnej przecznicy, tej, gdzie wcześniej skręcił Franz, aby wynająć
samochód. Nagle zobaczyłem, że legitymuje go dwóch karabinierów. Ode mnie także
zażądali dokumentów, ale nie było problemów, przeciwnie. Franz zajął się wynajmowa-
niem auta, a jeden z karabinierów zaprowadził mnie do drugiego zakładu fryzjerskiego
o dwie przecznice dalej, otwierającego właśnie podwoje, i pożegnał się, salutując.
Nad wejściem również wisiał szyld: Unisex. Podobnie jak w pierwszym zakładzie
było tu dwoje ludzi: mniej więcej trzydziestopięcioletni mężczyzna i sporo młodsza ko-
bieta. Mężczyzna zapytał, czego sobie życzę. Odpowiedziałem tak samo: Chcę się ogo-
lić . Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni.
Nie, proszę pana; nie świadczymy u nas takich usług powiedział mężczyzna.
Tu jest zakład unisex dodała dziewczyna.
Zgoda rzekłem unisex, nie unisex, moglibyście jednak człowieka ogolić.
Niestety, proszę pana odparł mężczyzna nie u nas.
I oboje odwrócili się do mnie tyłem. Wyszedłem i ruszyłem przez wyludnione ulice,
w gęstniejącej mgle. Zdumiewała mnie nie tyle nawet olbrzymia jak na Concepción
liczba zakładów fryzjerskich unisex , ile panujące w nich wszystkich obyczaje: w żad-
nym nikt nie chciał mnie ogolić. Straciłem orientację we mgle i dopiero jakiś napotkany
chłopaczek wskazał mi właściwą drogę.
Szuka pan czegoś, proszę pana?
Tak odparłem zakładu fryzjerskiego, ale nie unisex. Takiego fryzjera mę-
skiego , jak dawniej.
Malec zaprowadził mnie do tradycyjnego zakładu, z biało-czerwoną spiralą nad wej-
ściem i obrotowymi krzesełkami z czasów mojej młodości. W środku dwóch starusz-
ków w brudnych fartuchach obsługiwało jedynego klienta. Jeden strzygł mu włosy,
drugi szczoteczką zmiatał z twarzy i ramion spadające kosmyki. Pachniało spirytusem,
miętą i pomadą taką staroświecką apteką i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że
tego właśnie zapachu brakowało mi w poprzednio odwiedzonych salonach. Zapachu
mego dzieciństwa.
Chciałbym się ogolić odezwałem się.
Wszyscy trzej, włącznie z klientem, popatrzyli na mnie zdumieni. Staruszek ze szczo-
teczką zadał mi w końcu pytanie, jakie zapewne cisnęło się na usta wszystkim trzem:
42
Skąd pan jest?
Z Chile odparłem bez zastanowienia i natychmiast sprostowałem ale jestem
Urugwajczykiem.
Nie zauważyli, że sprostowanie było gorsze aniżeli sama pomyłka, tylko jęli mi wy-
jaśniać, że w Chile nie używa się już zwrotu ogolić się , jak przed laty, tylko przy-
strzyc zarost . Pewnie dlatego w salonach fryzjerskich prowadzonych przez młodych
unisexów nikt nie rozumiał mojego nieco archaicznego języka starego Chilijczyka.
Staruszkowie natomiast wyraznie ożywili się wizytą klienta, który gada jak za dawnych
dobrych lat; ten który był fryzjerem, już wolny, usadził mnie na krzesełku, starym spo-
sobem zawiązał mi wokół szyi serwetę i wyjął zardzewiałą brzytwę. Miał co najmniej
siedemdziesiąt lat, i to chyba nienajlepiej przeżytych, był wysoki i wiotki, siwiuteńki
i sam z co najmniej trzydniowym zarostem.
%7łyczy sobie szanowny pan wodę ciepłą czy zimną? zapytał.
Ledwie utrzymywał brzytwę w drżącej ręce.
Ciepłą, naturalnie odparłem.
A to niestety, proszę pana, niemożliwe. Coś nam nawaliło i ciepłej wody nie
mamy: służę czyściutką, chłodniusieńką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]