[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lensman także się nie odezwał. Siedział jak porażony, wpatrując się w
pastora. Preben Skals spuścił głowę, Lena zaś nie bardzo rozumiała, co się
dzieje. Patrzyła na Olego niepewnie, ale on nie spuszczał wzroku z pastora.
W jego spojrzeniu nie było jednak ani nienawiści, ani złości, jedynie
smutek. Ludzie zgromadzeni w sali także zamarli. W ciszy słychać było
jedynie ich oddechy oraz tykanie zegara.
Ole wygrał, lecz zwycięstwo miało posmak goryczy. Ludzie rozeszli się
w milczeniu. Wnet pogaszono światła i tylko w jednym oknie migał
niespokojnie płomyk świecy.
RS
123
Rozdział 11
Flemming podrzucał córeczkę wysoko i łapał ją w objęcia, nie mogąc się
nacieszyć, że znów słyszy jej wesoły śmiech. Birgit bardzo posmutniała,
kiedy Ole wyjechał z Sorholm przed kilkoma dniami. Ale też w ostatnim
czasie Ole poświęcał siostrzyczce bardzo dużo czasu, pomyślał doktor.
Bawił się z nią i zabierał na konne przejażdżki, czytał jej książki i uczył
liter. Birgit była ciekawym świata dzieckiem i chłonęła wiedzę jak gąbka.
Nic dziwnego, że tak tęskni za bratem.
- Oj, niedługo będziesz już za ciężka, bym cię tak podrzucał, moja
Kluseczko - jęknął Flemming i uścisnął mocno córeczkę, która niemal
całkiem zniknęła w jego ramionach, a potem dał jej buziaka. Uwielbiał ją
tak nazywać. Kluseczka, Smaczna Kluseczka, Słodka Kluseczka, Mała
Kluseczka, Zpiąca Kluseczka - wszystkie określenia pasowały do tej
kluseczki, a Birgit była za każdym razem zachwycona, gdy wymyślał dla
niej te dziwaczne imiona.
- Jutro będę jezdzić na koniku, Tina mi obiecała - oświadczyła Birgit,
sadowiąc się ojcu na kolanach. Policzki miała zarumienione, a oczy jej
błyszczały.
- Chyba nie zamierzasz sama galopować?
- Tak, przecież umiem. Nauczyłam się od Olego. Rzeczywiście Birgit
całkiem dobrze już sobie radziła.
- A kto z tobą jutro pojedzie?
- No ten pan... ze stajni.
- Kurt? - podpowiedział jej Flemming, wiedząc, że nowy masztalerz z
dużym zapałem przekazuje Birgit tajniki konnej jazdy. I trzeba przyznać, że
miał do tego dryg.
- Tak. Pojadę daleko! I Tina będzie patrzeć.
- Wspaniale, Birgit. W takim razie musisz się położyć spać, żebyś była
wypoczęta - powiedział Flemming i ku jego wielkiemu zaskoczeniu Birgit
nie oponowała. Zazwyczaj trudno ją było zagonić wieczorami do łóżka.
Tym sposobem Hannah i Flemming zyskali więcej czasu dla siebie, co
ostatnio nieczęsto im się zdarzało.
- Ten nowy masztalerz dobrze sobie radzi - zagadnął Flemming żonę,
która pilnowała spraw majątku. On nie wtrącał się, o ile go o to nie
poprosiła. Zresztą był dość zajęty w związku ze swoją praktyką lekarską.
Kilka razy wyjeżdżał do Kopenhagi i pomagał swoim kolegom w szpitalu.
Nauczył się wielu przydatnych rzeczy i spotkał przyjaciół, z którymi dawno
się nie widział.
RS
124
- Tak, wydaje mi się, że mieliśmy szczęście. Stary masztalerz sprawdza
się w roli zarządcy, a ten nowy z prawdziwą dumą dogląda stajni. Wygląda
na to, że wreszcie zapanuje tu spokój - westchnęła Hannah i wyciągnęła się.
- Mamy za sobą naprawdę ciężki czas!
- No tak, nie ma się czym chwalić: martwy zarządca, pastor oszust... -
mruknął Flemming i uśmiechnął się. - Na szczęście moja piękna żona
zachowała przytomność umysłu.
- Hm, wydaje mi się, że największe opanowanie wykazał Ole - rzekła
Hannah, przypominając sobie, jak syn przekonywał lensmana o niewinności
Leny. Potem dziękowała mu cała parafia, a wśród komorników stał się
prawdziwym bohaterem. Olego to jednak bardzo zmęczyło. Domyślała się,
że dlatego wybrał się na parę dni do Kopenhagi.
- Tak, ten chłopak zawsze był nad wiek dojrzały, ale tym razem trafił mu
się naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Przez to wszystko nie miał kiedy
myśleć o Ashild - dodał wesoło doktor.
Na twarzy Hannah pojawił się tajemniczy uśmiech.
- O, na to na pewno znalazł czas. Dni płyną szybko i niebawem znów
wyruszymy w drogę! - Zamilkła na chwilę zamyślona i popatrzyła
nieobecnym wzrokiem na miedzioryty zdobiące ścianę. - Co sądzisz o tym,
żebyśmy przekazali Rudningen młodym? Przekonałam się, że nasza długa
nieobecność we dworze nie jest wskazana.
Hannah właściwie już się zdecydowała, ale bardzo chciała, by mąż
poparł jej decyzję.
- Co do tego z pewnością masz rację. No cóż, dla mnie najważniejsze jest
to, żebyś ty była zadowolona. Mnie jest dobrze tam, gdzie tobie, więc
wybieraj! - Flemming usiadł na sofie obok Hannah i objąwszy ją ramieniem,
wyszeptał do ucha: - Piękniejesz z każdym dniem. Jestem z ciebie taki
dumny!
- Ech, nie żartuj! Ja tu poruszam poważne sprawy -zaśmiała się Hannah,
w gruncie rzeczy zadowolona z komplementów męża. - Jak sądzisz,
powinniśmy wrócić do Sorholm po weselu?
- Możemy, czemu nie? Na początek powiemy, że zostaniemy tu przez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]