[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jest moim przyjacielem.
W takim razie powiedz Panu Zastępów, \e jestem jego a tak\e twoim najpokorniejszym
sługą. Jakie\ twoje \yczenia mogę spełnić?
Przyjechał do ciebie cudzoziemiec, który chce pozostać w ukryciu?
Nic o tym nie wiem. Kto ci powiedział? zapytał przera\ony tym, \e przyjaciel
Krüger beja dopytuje siÄ™ o czÅ‚owieka, którego schowaÅ‚.
Powiedz prawdę. Mo\esz mi zaufać. Jechałem razem z tym cudzoziemcem i przesłałem
nawet przez tragarza jego baga\. Powiedz mu, \e chcę z nim pomówić.
Wątpię, czy cię przyjmie rzekł z nieufnością. Mój gość chce właśnie ukryć się
przed tym, który jest twoim przyjacielem. Jak\e mo\e ci się pokazać na oczy! Dowiem się
wnet, czy istotnie jesteś tym, którego wypatruje. Skąd i kiedy przybył okręt?
Z Aleksandrii. Dzisiaj rano.
Gdzie wylądował ten cudzoziemiec, o którego pytasz?
Przy Ras Chamart.
Z jakiego kraju pochodzisz?
Z Belad el Ingeliza*.
Twoje nazwisko?
Jones.
Twoje odpowiedzi są trafne, a zatem muszę cię zaprowadzić do niego. Ale powiedz, czy
naczelnik stra\y przybocznej wie, dokąd pojechałeś?
Nie wie.
Czy powiesz mu?
Ani myślę. Wiem, \e jesteś przyjacielem kolorasiego Kalafa Ben Urik i tylko ze względu
na niego ukryłeś cudzoziemca. Darzę kolorasiego bardzo \ywym i wielkim zainteresowaniem.
Znam jego zamiary, jego cele i pragnienia o wiele lepiej od ciebie. A zatem proszę, porzuć
nieufność i zaprowadz mnie do swego gościa. Muszę mu oznajmić parę bardzo wa\nych
wiadomości, nie cierpiących zwłoki.
A więc chodz! Zaprowadzę cię do niego.
Nie dziw, \e koniarz mi nie dowierzał. Je\eli nawet Tomasz Melton nie wtajemniczył go w
swe plany, to w ka\dym razie musiał mu wyjawić niektóre szczegóły i oznajmić, \e władze nie
powinny się dowiedzieć o obecności cudzoziemca. A teraz ja przyjechałem na wierzchowcu
urzędnika, który zaliczał się do najwy\szych dygnitarzy. Kosztowność mego konia dowodziła
bli\szych stosunków z owym dygnitarzem. To musiało oczywiście ściągnąć na mnie jego
podejrzenia.
Zostawiłem konia i poszedłem za gospodarzem. Rzekomym celem moich odwiedzin była
wiadomość, \e kolorasi, ojciec Jonatana Meltona, nie wrócił jeszcze z wyprawy. Ale w istocie
miałem zamiar skłonić Huntera, aby nie zostawał w Zaghuanie, lecz pojechał z nami.
Ale jak to zrobić, nie budząc podejrzeń? Sęk w tym, \e uwa\ał mnie za Mr. Jonesa, w drodze
zaÅ› musiaÅ‚by siÄ™ dowiedzieć od Krüger beja i innych, i\ jestem Niemcem? Nale\aÅ‚o tÄ™
sprzeczność pogodzić wiarygodną wersją.
*
Anglia
Koniarz przeprowadził mnie przez parę izb. W jednej kazał mi zostać, sam zaś poszedł
zameldować. To dowodziło, \e \ywił jeszcze w duszy nieufność. Sporo czasu minęło, zanim
wrócił i polecił mi wejść, po czym szybko się oddalił.
Pseudo Hunter czekał na mnie w sąsiedniej izbie. Był to, zdaje się, najlepszy pokój w całym
domu. Wyciągnął do mnie rękę i rzekł:
Oto i pan! Chciano pana odprawić z kwitkiem, co?
Z jego tonu i twarzy wywnioskowałem, \e Bu Marama nie potrafił w nim zachwiać zaufania
do mnie. Odpowiedziałem:
Stanowczo. Nie dowierzał ni pański gospodarz.
To prawda. A czy wie pan, dlaczego?
Mam nadzieję, \e mi pan wyjaśni
Poniewa\ dosiada pan kasztana komendanta stra\y przybocznej. Mówił, \e jest pan na
pewno zaufanym dowódcy wojsk tuniskich.
A tak! Hm! Ma słuszność, a zarazem jej nie ma.
Jak to?
Bardzo szczególny przypadek, Z początku byłem oszołomiony, szybko jednak
postanowiłem go wykorzystać Siadajmy! Muszę panu opowiedzieć Jest to osobliwa
przygoda, mo\liwi tylko na Wschodzie i przypuszczam, \e pociÄ…gnie za sobÄ… szereg innych.
Có\ takiego? Jestem niezmierni zaintrygowany. Niech pan opowiada rzekł, siadając i
podając mi cygan wraz z zapałką.
Niech pan słucha zacząłem. Poszedłem do koszar, aby zgodnie pańską prośbą
zasięgnąć wiadomości o kolorasim. Przed drzwiami siedziała gwarzyła garstka \ołnierzy.
Chciałem ich zagadnąć, gdy naraz zerwali się zasalutowali. Odwróciłem się, patrzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]