do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Å‚Ä…czÄ…cÄ… Löwenfeld z miastem. NiedÅ‚ugo pózniej dotarli do zajazdu w Waldorf.
Czekała tam na nich uspokajająca wiadomość, że dziecko jest w bezpiecznym miejscu, a
Fulco więcej się już nie pokazał.
Wcale też się tego nie spodziewali. Bianka nie widziała wprawdzie, jak uciekał do lasu,
lecz Zoltan i Johann zdawali sobie sprawę, że jeszcze przez wiele dni nie będzie mógł
pokazać ludziom twarzy.
Dziewczyna całą tę noc przespała kamiennym snem.
Tannenburg...
Bianka wyglądała przez okno karety i coraz szerzej otwierała oczy ze zdumienia.
Tak wielkiego miasta nigdy dotąd nie widziała. Rozciągało się na całe dno doliny,
otaczało jezioro i wspinało jeszcze kawałek w górę zbocza, aż do granicy olbrzymiego
świerkowego lasu. Z lewej strony, u stóp góry, leżał zamek Tannenburg, największy,
najbardziej okazały w całym kraju, o strzelistych, zwieńczonych chorągiewkami wieżach i
niezdobytych, jak by się zdawało, murach.
80
Bianka odruchowo poprawiła ubranie. Zajazd, w którym nocowali, należał do
najlepszych. Z radością zażyła tam kąpieli. Rano poświęciła sporo czasu na toaletę,
wyłożyła suknię, specjalnie wybraną przez matkę - podróżna suknia i tak była wszak
zniszczona, i długo układała włosy w kunsztowną fryzurę.
Przy pospiesznym śniadaniu, które spożyli przed wyruszeniem w dalszą drogę, Zoltan
obrzucił ją pełnym uznania spojrzeniem. Chociaż i on był czyściejszy i mniej zakurzony
niż zwykle, nie poczynił żadnych szczególnych przygotowań do przyjazdu, wciąż nosił
ten sam strój pospolitego dzikusa.
Pozostawał jednak dziwnie zamknięty w sobie i małomówny, na ile było to możliwe,
unikał patrzenia na Biankę, wydawało się też, że zle spał tej nocy. Dziewczyna miała
wrażenie, że musiał nad czymś długo rozmyślać i wreszcie podjął ostateczną decyzję.
Wynikało z niej najwidoczniej, że powinien traktować Biankę z szacunkiem, lecz bez
zbytniej poufałości, jak obcą.
Orszak ruszył ulicami miasta ku zamkowi. Bianka nerwowo pocierała dłonie i bez
przerwy zmieniała ułożenie stóp. Dokuczała jej suchość w ustach, nie potrafiła uspokoić
oddechu.
Powóz zatrzymał się na poboczu, żeby dać choć przez chwilę wytchnienie koniom.
Bianka nie mogła już dłużej znieść samotności w karecie, wysiadła.
Dzień był ciepły, w oddali na horyzoncie unosiła się błękitna mgiełka, a łagodny wietrzyk
rozwiewał jej włosy. Zoltan zerknął w stronę dziewczyny, prędko dała mu znak, by
podszedł bliżej. Usłuchał niechętnie, prowadząc konia za uzdę. Bianka podniosła wzrok
na zamek Tannenburg, tak już bliski.
- Imponujący, prawda? - zauważył Zoltan obojętnym tonem.
- Owszem - odmruknęła, ale widać było, że ciarki przebiegły jej po plecach. - Czy wiesz,
gdzie będę mieszkać?
- Zapewne przydzielą ci komnaty w południowym skrzydle, w przyzwoitym oddaleniu od
twego przyszłego małżonka.
Twarz Bianki się ściągnęła i Zoltan dodał prędko:
- Cała ta najwyższa część pośrodku należy do księcia, tam też znajdują się najokazalsze
sale. Isenbrand i jego rodzina mieszkają w tej wieży, najbliższej nam. Są niedaleko od
księcia i mają dobry widok na to, kto przybywa i wyjeżdża.
- A księżna wdowa?
- W tym małym wykuszu, tam wysoko.
81
- A... ty?
- W pobliżu koszar straży przybocznej. Stąd ich nie widać.
- Czy w ogóle można nauczyć się odnajdywać drogę w tej plątaninie skrzydeł, wieżyczek
i przybudówek?
Zoltan uśmiechnął się leciutko.
- Nawet dość prędko.
- Te szczeliny tam, czy to otwory strzelnicze?
- Tak.
- Tak samo jak te wąskie szparki najniżej?
- Te od strony przepaści? Nie, tam są lochy, ale teraz stoją puste. Wszyscy wrogowie
Isenbranda siedzą pod strażą w mieście. W zamku nie ma więzniów. Maksymilian bardzo
się oburzył na okrutny sposób, w jaki ich traktowano, i postanowił, że nikt nigdy już nie
zostanie tam zamknięty.
Bianka zmarszczyła czoło.
- Zaczekaj... - poprosiła. - Ktoś ostatnio wspomniał coś o lochach... Wczoraj... Jesteś
pewien, że są puste?
- Oczywiście! Wprawdzie nie zaglądałem tam od lat, lecz nikt nie został skazany na
wtrącenie do ciemnicy, odkąd Maksymilian doszedł do władzy.
- Nie wiem, co to było - zastanawiała się zaniepokojona Bianka. - Ale coś we mnie
gwałtownie zaprotestowało, kiedy powiedziałeś, że lochy stoją puste. Gdybym tylko
mogła sobie przypomnieć... Wiem jedynie, że byłam wtedy bardzo wzburzona.
- Czyżby Fulco?
- Tak! - wykrzyknęła Bianka. - Tak właśnie było. Ale co on takiego powiedział? Zaczekaj...
coś o Fabianie... Fulco chciał złożyć winę na ciebie i powiedział, że Fabian chętnie
wtrąciłby i ciebie do lochu. Tak, właśnie tak! Również ciebie! Dlatego tak zareagowałam.
- Fabian! - roześmiał się Zoltan i jak zawsze, gdy jego dzika, piękna twarz rozjaśniała się
w uśmiechu, Bianka odczuła do niego niezwykłą słabość. - Fabian nie śmie działać na
własną rękę, często natomiast mruczy pod nosem, że jego wrogowie muszą się
wystrzegać, inaczej trafią do mrocznych lochów zamku. Nierzadko tak mówi, ale to tylko
czcze pogróżki. To wyjaśnia zagadkowe słowa Fulca.
82
- Pewnie tak - uśmiechnęła się Bianka. - Co mnie czeka na początek?
- Najpierw powita ciÄ™ mniejszy komitet i zaprowadzi do twej komnaty, gdzie pozostaniesz
do szóstej wieczór, kiedy to zostaniesz przedstawiona.
- Czy ty też tam będziesz?
- To ja cię będę przedstawiał, moja droga. Ale na tym moje zadanie się zakończy.
Dziewczyna odwróciła się i prędko wsiadła do powozu, by Zoltan nie zauważył wyrazu jej
twarzy.
W oknie na wieży czaiły się drapieżne ptaki
- A więc mamy narzeczoną - lekceważącym tonem stwierdził Isenbrand, spoglądając w
dół na zamkowy dziedziniec, gdzie witał Biankę mistrz ceremonii i jego sztab. Zoltan
starał się uspokoić roztańczonego konia.
- Chyba nie mają ze sobą dziecka - mruknęła zaintrygowana Konstancja.
- Przynajmniej ja nic nie widzę. Ale spójrz tylko na tego dzikusa, który ją eskortował. Nie
poświęca jej nawet spojrzenia.
- Na pewno nie było jej łatwo, naszej małej pannie Berengarii - rzekła Konstancja z
uśmiechem zadowolenia na twarzy. - Zoltan nie ma pojęcia, jak się zachowywać w
stosunku do kobiet. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta