[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podjęte zobowiązanie i umiemy go dotrzymać.
- Oboje mamy na swoich kontach poważne błędy - przypomniała mu.
- Przemyślałem to i uważam, że nasze błędy można przypisać niewłaściwemu wyborowi.
Związaliśmy się z ludzmi, którzy zupełnie inaczej niż my pojmowali termin zobowiązanie .
- Rozumiem. - Spojrzała na buteleczkę z octem tak, jakby to była petarda.
- Moim zdaniem, para, którą łączy takie samo rozumienie wzajemnych zobowiązań, ma
znacznie większą szansę być dobrym małżeństwem niż inne.
- Kiedyś wspomniałeś o małżeństwie z rozsądku. Jeśli ci się wydaje, że gdybyśmy się pobrali,
łatwiej byłoby ułożyć sprawy w Glow...
- Nie zrozum mnie zle - przerwał jej Jasper. - Wcale nie sądzę, żeby nasze małżeństwo miało
być zbyt rozsądne. Obawiam się, że nie raz i nie dwa będziemy wzajemnie doprowadzać się do szału.
Uśmiechnęła się leniwie.
- Może nawet mamy jakieś szanse, ale pod warunkiem, że żadne z nas nie będzie przynosić do
domu teczek ani kartotek.
Gdy spojrzał w oczy Oliwii, pomyślał, że powinien zainwestować w czerwoną czapeczkę i
niebieskie pończochy. Ogarnęło go takie uczucie, jakby mógł w tej chwili skakać przez wieżowce i
chwytać w zęby karabinowe kule.
- Umowa stoi - powiedział. - Wszystkie teczki zostają w biurze.
Oliwia otworzyła oczy i spojrzała na fosforyzującą tarczę budzika. Była druga w nocy. Usiadła
na łóżku.
- Ojej, Jasper. Właśnie zrozumiałam, że chyba jednak nie możemy się pobrać.
Jasper jęknął w poduszkę, ale się nie ruszył.
Od okna bił blask świateł miasta, więc Oliwia widziała, że Jasper leży na brzuchu. Spod
prześcieradła wystawały jego lśniące nagie ramiona. Ciemne włosy miał potargane.
- Jasper? Słyszysz mnie?
- Uhm.
- Powiedz coś.
Nastąpiła krótka przerwa, w końcu jednak Jasper wymamrotał:
- Dlaczego nie możemy się pobrać.
Zmarszczyła czoło.
- Wszyscy pomyślą, że biorę z tobą ślub ze względu na Glow.
- Przecież już masz czterdzieści dziewięć procent udziałów - mruknął, wyraznie
zniecierpliwiony.
- Czterdzieści dziewięć procent nie daje kontroli nad firmą. Ludzie będą uważać, że wychodzę
za ciebie za mąż, żeby zwiększyć swój wpływ na zarządzanie.
Znowu przez chwilę panowała cisza, jakby Jasper usiłował zgłębić logikę tego stwierdzenia.
- Przez wywieranie wpływu na mnie?
- Tak.
- Czy dlatego zgodziłaś się mnie poślubić?
- Coś ty.
- Cieszę się. - Zdawało się, że jeszcze chwila, i znów zapadnie w głęboki sen. - Bo to byłby
bardzo zły pomysł.
Tym dał jej do myślenia.
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że jako twoja żona nie będę mogła nijak na ciebie wpływać? -
spytała niebezpiecznie słodkim tonem.
Będziesz mogła - odpowiedział niewyraznie. - Umieram z niecierpliwości, kiedy wreszcie
zaczniesz na mnie wpływać na wszelkie sposoby. Marzę o tym dniami i nocami. Tęsknię za tym. Jest
to mój ukryty cel od dnia, gdy się poznaliśmy.
- Hmm.
- Czy mogę już dalej spać?
- Nie traktujesz tego problemu zbyt poważnie, prawda?
- Nie - przyznał, wciąż z ustami wciśniętymi w poduszkę. - Może dlatego, że nie widzę w tym
problemu.
- Mówisz jak prawdziwy dyrektor firmy.
- Jasne, przecież dlatego mam narożny gabinet i wielkie...
- O, nie. - Skoczyła na niego, uklękła nad nim okrakiem i chwyciła go za ramiona. - Jeśli
powiesz jeszcze jedno słowo o wielkich gabinetach, wielkiej forsie, to przysięgam, że...
- Mocniej zaciśniesz uda? - spytał z nadzieją. - Mogłabyś wywrzeć na mnie poważny wpływ,
gdybyś to zrobiła.
Mimo woli zaczęła chichotać.
Jasper poderwał się i zrzucił ją na poduszkę. Potem pochylił się nad nią. Oczy lśniły mu w
mroku.
- Zdawało mi się, że chcesz dalej spać.
- Nie wiem dlaczego - powiedział, zniżając głowę - ale nagle przekonałem się, że wcale nie
jestem śpiący.
Oliwię naszła następna wątpliwość, więc położyła mu ręce na ramionach, żeby go pohamować.
Ostatni raz spróbowała przemówić mu do rozumu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]