[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że w Mexicali można się zgubić i odnalezć na drugim
końcu świata, bez potrzeby opowiadania się komukolwiek
po drodze.
- Wszystkiego się można dowiedzieć, jeśli błyśnie się
ludziom przed oczami odpowiednim znaczkiem - poinfor
mował ją Vaughn. - Biedna Sara. Nadal nie rozumiesz, co
on zrobił, prawda? Zostałaś wpuszczona w maliny, mała.
- Adrian jest pisarzem - wyjaśniła, starając się powie-
152 OCZEKIWANIE
dzieć coś rozsądnego. - Zbiera różne informacje i plano
wał ten wyjazd już od jakiegoś czasu. Obawiam się, że mu
trochę pokrzyżowałam szyki. Akcja następnej książki
dzieje siÄ™ w Meksyku. - Czy to brzmi rozsÄ…dnie? - Nie
mogłam z nim pojechać.
- Naprawdę? I zostawił cię zupełnie samą? W dodatku
w trakcie tej tajemniczej sprawy z twoim wujem? Po tym,
jak zażądał czterdziestu ośmiu godzin na zastanowienie?
- Ja... Tak. - Chyba lepiej zaprzestać snucia nowych
wątków. W końcu sama się zapłacze i zapomni, co powie
działa.
- To bardzo nieładnie z jego strony - zakpił Vaughn
Sara milczała, obserwując napełniający się kawą
dzbanek.
- Jesteś głupia - spokojnie orzekł Vaughn. - Twój
przyjaciel cię zostawił. Dopóki myślał, że dzięki tobie
odnajdzie złoto, gotów był odgrywać kochanka. Wczoraj,
kiedy dałem mu do zrozumienia, że inni są blisko, wpadł
w panikę i doszedł do wniosku, że nie jesteś najszybszą
i najbezpieczniejszÄ… drogÄ… do celu. Ale ja wiem lepiej.
Wiem, że osiągnę cel przy twojej pomocy. Jestem cierpli
wym człowiekiem, Saro.
Rzuciła mu szybkie, przestraszone spojrzenie. Vaughn
uśmiechnął się do niej.
- Chcesz, żebym ci powiedział, dlaczego Adrian pole
ciał na południe?
- Dlaczego?
- To bardzo proste. Mexican' jest miastem otwartym.
Ma w naszych kręgach pewną renomę. Między innymi jest
to punkt startowy do Kambodży dla ludzi, którzy nie chcą,
OCZEKIWANIE 153
żeby rząd amerykański wiedział, dokąd się wybierają.
W Mexicali można kupić wszystko, łącznie z paszportem.
Twój przyjaciel się zmył, złotko. Prawdopodobnie jest
teraz w drodze do południowo-wschodniej Azji.
- Myślałam, że opowieści o Mexicali to wytwór pisar
skiej wyobrazni. Takie tam legendy i bajki.
- Obawiam się, że nie. Twój kochanek wyparował -
powtórzył z rozbawieniem Vaughn.
- Dlaczego?
- Ponieważ postanowił zaryzykować i szukać złota na
własną rękę, zamiast czekać na Kincaida. Jak już mówi
łem, wczoraj dowiedział się ode mnie, że inni są na tropie.
Niewątpliwie twój kochaś jest przyjacielem Kincaida. Lo
well popełnił błąd, że mu zaufał. Kiedyś Kincaid by czegoś
takiego nie zrobił, lecz i on się starzeje. Przekazał nieodpo
wiedniemu człowiekowi szczegóły na temat czegoś, co
przypuszczalnie miało być twoim posagiem. Wyścig trwa,
ale ja biegnę po wewnętrznej, Saro. Mam ciebie. Nie przej
muję się, że Saville chciał sobie zapewnić czterdzieści
osiem godzin przewagi. Nie zda mu siÄ™ to na nic, bo jest
amatorem. Chciwym amatorem.
- Dlaczego uważa go pan za amatora?
- Zawodowiec już dawno by zrozumiał, że ty jesteś
kluczem do wszystkiego. I że ja jestem największym za
grożeniem. Zawodowiec, przed wyjazdem, usiłowałby się
dowiedzieć, skąd się wziąłem i co wiem. Południowo-
-wschodnia Azja jest ogromnym i niebezpiecznym tere
nem, na którym nie powinno się polować bez dokładnych
wskazówek i dobrych kontaktów. Saville prawdopodobnie
dostanie kulkę w łeb, szukając złota twojego wuja. Ale to
15 4 OCZEKIWANIE
w niczym nie zmienia moich planów. Tak czy inaczej mam
ciebie, a to było moim celem, odkąd się tu zjawiłaś. Ja się
łatwo przystosowuję. Przedtem miałem inny plan. Bardzo
dokładnie przeszukałem ten domek i doszedłem właśnie
do wniosku, że moja metoda jest do niczego, kiedy przyje
chałaś. Początkowo nie zorientowałem się, kim jesteś, ale
gdy wyjechałaś za pierwszym razem, przypomniałem so
bie o automatycznej sekretarce. Chciałem sprawdzić, czy
znajdę tam coś o tobie i, oczywiście, odnalazłem nagrane
wszystkie niezbędne informacje. Stąd się dowiedziałem,
że jesteś siostrzenicą Kincaida.
- Zależy panu na tym złocie, prawda? - Sara sięgnęła
po filiżankę i zaczęła ją bardzo ostrożnie napełniać. Bała
się, że obleje sobie nogi wrzącym płynem. - Na złocie,
które podobno wuj zostawił w południowo-wschodniej
Azji.
- Tak, Saro, chcę zdobyć złoto. Nalej mi też kawy.
Postaw na blacie, sam wezmę. Wolałbym, żebyś nie chlus
nęła mi w twarz w porywie heroizmu.
- I zamierza pan wykorzystać mnie, żeby wuj powie
dział, gdzie dokładnie schował złoto? - upewniała się Sa
ra, odchodząc na dwa kroki, aby Vaughn mógł sięgnąć po
kawÄ™.
- Owszem.
- Mówił pan, że wuj sądzi, iż jest pan na Hawajach
- zaczęła, marszcząc czoło i starając się pozbierać wszy
stkie kawałki zgadywanki.
- Dostał tego rodzaju informację. W naszym gronie
pogłoski odgrywają ogromną rolę, nawet wśród emerytów.
Chciałem go na jakiś czas skierować na fałszywy trop,
OCZEKIWANIE 155
żebym mógł bez przeszkód dotrzeć do koniecznych infor
macji.
- Przeszukał pan ten dom - szepnęła, przypomina
jąc sobie potworny bałagan, jaki zastali razem z Adria
nem.
- Niestety, jak już mówiłem, nie znalazłem żadnej ma
py ani nawet zestawu współrzędnych, dzięki którym moje
zadanie stałoby się fraszką. Byłem pewien, że coś znajdę,
bo kiedyś naprawdę dobrze znałem twego wuja. Wiem, na
przykład, że ma swoją teorię na temat chowania ważnych
rzeczy. Wprost nie posiadał się z radości, kiedy udało mu
się schować coś dosłownie komuś pod nosem. Kiedy ni
czego nie znalazłem, zrozumiałem, że sprawy się kompli
kują. Narobiłem tu bałaganu, żeby rzucić podejrzenie na
jakichś pijanych chuliganów i postanowiłem trochę się po
kręcić w okolicy. Opłaciło się. Twój przyjazd znacznie
uprościł mi życie.
Sara oparła się o blat i przytknęła dłonie do chłodnych
kafelków.
- Dlaczego wuj miałby pojechać pana śladem na Ha
waje?
- Jest przekonany, że po tylu latach postanowiłem po
szukać złota. Ma też jeszcze parę innych powodów. Wyda
je mi się, że razem z kilkoma innymi facetami ma wobec
mnie pewne podejrzenia. - Vaughn upił łyk kawy. - Niezła
- stwierdził. - Lubię dobrą kawę.
Sara wzięła głęboki oddech.
- Wuj ma dodatkowe powody, żeby na pana po
lować, prawda? - spytała, starając się mówić pewnym
głosem.
156 OCZEKIWANIE
- Powiedzmy, że nie mógł się powstrzymać, gdy usły
szał, iż wyszedłem z ukrycia.
- Czy przypadkiem pana kryptonim nie brzmi... Wilk?
- spytała Sara, spoglądając mu prosto w oczy.
Vaughn znieruchomiał, ręka, w której trzymał filiżankę,
zawisła w połowie drogi do ust. Po chwili wolno odstawił
filiżankę i zmrużył oczy.
- A cóż ty wiesz o człowieku, którego nazywają Wil
kiem?
Sara zacisnęła palce na blacie, żałując, że zaczęła roz
mowÄ™ na ten temat.
- Niewiele. Wuj raz o nim wspomniał.
- I założyłaś, że ja mogę być... Wilkiem?
- Tak mi przyszło do głowy.
- To fascynujÄ…ce.
- Tylko tyle ma pan do powiedzenia? - drążyła
dzielnie.
Vaughn rozciągnął usta w krzywym uśmiechu.
- Twój wuj umiał opowiadać różne historyjki.
- I Wilk jest jedynie postaciÄ… z historyjki? Z opowia
dania Lowella Kincaida?
- Nie - odparł Vaughn, śmiejąc się. - Jak zwykle,
u twego wuja, w opowieści jest ziarnko prawdy. Był czło
wiek, który nazywał się Wilk. Nigdy go nie spotkałem.
Niewielu ludzi, którzy go poznali, przeżyło tę znajomość.
Prawie nikt nie wiedział, kim jest i gdzie przebywa. Sta
rannie zacierał za sobą wszelkie ślady.
Człowiek, który chce kontrolować swoje otoczenie, po
myślała Sara i zadrżała.
- Co to znaczy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]