do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrego nie wróży.
- Dzisiaj wszystko wydaje nam się takie przygnębiające. A może po prostu należałoby brać
rzeczy takimi, jakie są? Przespać się w psiarni, jeśli nie ma lepszego miejsca. Ale sądząc po
twoim niepokoju, czas rzeczywiście nagli, więc nie możemy zamieszkać w jakiejś wygodnej
gospodzie, żeby przeczekać święta.
- Nie. Musimy jechać do Anny Marii niezależnie od tego, w jak niedogodnym momencie się
zjawimy. Nie mamy czasu do stracenia.
- Czy jesteś pewien, że te ostrzegawcze sygnały dotyczą Anny Marii? - zapytała Vinga
cicho.
- Nie jestem pewien, ale to ona prosiła o pomoc. Co prawda tylko o lekarstwa dla chorych
dzieci, ale coś innego, grozniejszego może być ukryte nawet przed nią. Muszę tam pojechać
i sprawdzić, czy to nie ona niepokoi Tengela Złego.
- Tak, masz rację. Ale myślę, że jeśli ktoś próbuje go obudzić czy dopiero będzie próbował,
to czy nie wydaje ci się bardziej prawdopodobne, że chodzi tu raczej o kogoś z dotkniętych?
- Ale przecież ustaliliśmy już, że nie ma nikogo dotkniętego w pokoleniu Anny Marii, Eskila i
Tuli - rzekł Heike i przyciągnął Vingę do siebie. - Dotknięte musiało być ta dziecko, które
utraciła Gunilia.
98
- Tak, Bogu niech będą za to dzięki! Bo przecież nie wszyscy dotknięci są tacy jak ty. Ale
teraz, mój kochany, musisz już spać. Jutro też czeka nas męczący dzień.
- A czy nie moglibyśmy najpierw zjeść dobrej kolacji? Zakropionej odrobiną wina?
- Oczywiście! Zasłużyliśmy sobie, my, stare, pracowite małżeństwo!
- Stara? Ty? - uśmiechnął się Heike i przytulił ją mocno.
Anna Maria szła pospiesznie do domu Klary. Kiedy mijała mieszkanie kowala, poczuła w
sercu skurcz niepokoju. Dlaczego lekarstwa z Norwegii jeszcze nie nadeszły? Czy wuj Heike
nie dostał jej listu? Czy może drogocenna paczka zginęła gdzieś po drodze? Codziennie z
lękiem myślała, czy z domu Gustawa nie nadejdzie tragiczna wiadomość, każdego wieczora
dziękowała Bogu, że zachował jeszcze maluchów przy życiu.
Tylko co mogły w ich sytuacji zdziałać jakieś pigułki? To Heike wyleczył z choroby płuc
adwokata Mengera i wielu innych. A cóż ona, która nie wie nawet, jak i z czym należy
lekarstwo podawać. Na co ona liczy? Budzi tylko nadzieje, których nie będzie w stanie
spełnić, a potem, gdy wszystko runie, będzie jeszcze gorzej.
Minęła dom Seveda. Panował tam teraz spokój. Anna Maria spojrzała na swoje rękawice i
uśmiechnęła się. Myśl, że wprowadziła do tego domu słońce, sprawiała jej wielką radość.
- Na miłość boską! - zawołała Klara, gdy Anna Maria weszła do domu. - Co się znowu stało?
Panienka ma po prostu gwiazdy w oczach!
Anna Maria chwyciła chudą Klarę w objęcia i zakręciła się z nią po pokoju.
- Och, Klaro, nie wiem, ale tak mi dzisiaj radośnie na duszy!
- Można by pomyśleć, że właściciel kopalni się oświadczył.
W tym momencie oczy Anny Marii pociemniały.
- Uff! Nie, dlaczego wspominasz tego człowieka?
Klara przyglądała jej się spod oka.
- Och, te rozpromienione oczy mnie nie zwiodą! Tylko mężczyzna może sprawić coś takiego.
- Nie, ja... - zaczęła Anna Maria zawstydzona. - Tak się cieszę, że Seved i jego żona są
znowu szczęśliwi.
- Proszę mi nie mydlić oczu! O kogo to chodzi?
99
Anna Maria znowu zaczęła się śmiać. Tańczyła i kręciła się w kółko z oczami utkwionymi w
sufit i wyciągniętymi rękami. Ale na pytanie nie odpowiedziała.
Następnego dnia w szkole było okropne zamieszanie. Po lekcjach przyniesiono sośninę,
pleciono girlandę, a Anna Maria ofiarowała swoją jedwabną czerwoną wstążkę, żeby
dekoracja wyglądała naprawdę świątecznie. Gdy dorośli wieszali girlandę, ona jeszcze raz
próbowała z dziećmi przedstawienie. Bengt-Edward wciąż stanowił ogromny problem. Co
zrobić, żeby nabrał trochę pewności siebie? Skoro taki jest skrępowany teraz, to co będzie,
kiedy ujrzy salę pełną widzów?
Jeśli w ogóle ktokolwiek przyjdzie. Kiedy Anna Maria zobaczyła, jak nędznie i nieciekawie
wlecze się to całe przedstawienie, to niemal zapragnęła, żeby po prostu nikt się nie pojawił.
Nie, oczywiście, że tego nie chciała, ale miała okropne przeczucia.
Wszelkie błędy i niedostatki, jakie mieć może szkolne przedstawienie, kwitły tutaj pełnym
blaskiem. Kurtyna ( kilka połączonych starych koców) nie działała. Kostiumy wciąż nie były
gotowe, a to, co udało im się zgromadzić, wyglądało po prostu śmiesznie. Od koron trzech
mędrców po ubranie Józefa, zrobione ze starego okrycia z owczej skóry. Piskliwe głosiki
dzieci, sztywne ruchy Bengta-Edwarda, skrzydła anielskie, które wciąż opadały i chwiały się
smętnie, wszystko wyglądało żałośnie i beznadziejnie.
Na co ona się właściwie porwała?
Ale kiedy wieczorem kobiety zebrały się przed domem Klary, żeby razem pójść na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta