[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To nie będzie łatwe. Mieliśmy potencjalną kandydatkę, ale straciliśmy ją
160
z powodu tej wpadki w Marsylii.
Tak stwierdził posępnie pierwszy mężczyzna. Razem z depozytem
w wysokości dwudziestu tysięcy dolarów. Musi ją ktoś zastąpić.
W tej chwili mamy tylko dziewczyny z Azji i Afryki.
Niski mężczyzna pokręcił głową i oznajmił spokojnie, lecz z naciskiem:
Nie! Musi mieć jasną skórę i być dziewicą. Zapłacimy, ile będzie trze-
ba. Może przekonamy Gamela, żeby zrealizował albański plan. W końcu ma już
wszystko przygotowane.
Muskularny mężczyzna podniósł czarną głowę i spojrzał na południe.
Tak. Polecę do Tunisu i porozmawiam z nim. O wiele łatwiej będzie zna-
lezć odpowiednią dziewczynę w Albanii, dopóki ten kraj pogrążony jest w cha-
osie. Muszę go też szczegółowo poinformować o niepokojących wydarzeniach
z ostatnich dni. Od wielu lat nikt się nami nie interesował.
Myślisz, że to coś poważnego? zapytał niski mężczyzna. Czy to może
mieć związek z wydarzeniami w Marsylii?
Wysoki czarnoskóry mężczyzna pokręcił głową.
Nie przypuszczam. Prawdopodobnie chodziło o porachunki gangów. Ale
nie jestem zachwycony, że w dwóch różnych miejscach ktoś o nas wypytuje. . .
Zresztą nieważne. . . Podjąłem już stosowne kroki. Wskazał na dom, stojący za
ich plecami. Nasz nowicjusz odziedziczył w zeszłym roku pokazny majątek.
Z czasem z niego zrezygnuje, ale najpierw musi jeszcze bardziej się pogrążyć.
Kozioł otrzyma należną ofiarę.
46
Laura zabrała Juliet na zakupy do miasteczka Nadur. Najpierw poszły do pie-
karni i kupiły cztery okrągłe bochenki gorącego, chrupiącego chleba, który wyjęto
właśnie z opalanego drewnem pieca. Juliet zapytała Laurę, jak się mówi chleb
po maltańsku i powtórzyła kilka razy to słowo, dopóki nie wymawiała go właści-
wie. Potem poszły do rzeznika i Laura musiała uczyć ją nazw różnych rodzajów
mięsa. W sklepie był jak zawsze tłum ubranych na czarno starszych kobiet, które
przyszły zrobić zakupy i poplotkować. Laura wyjaśniła im, że Julia właśnie przy-
jechała i jest adoptowaną córką Uomo i siostrą Michaela. Starsze panie z aprobatą
pokiwały głowami. Niektóre z nich miały po piętnaścioro własnych dzieci i zde-
cydowanie pochwalały posiadanie licznego potomstwa, choćby i adoptowanego.
Następnie Laura i Juliet poszły do sklepu spożywczego, kontynuując naukę języ-
ka.
Po drodze do samochodu przystanęły obok nowo otwartego butiku, aby obej-
rzeć suknie na wystawie. Nagle Laura wzięła Juliet za rękę i wprowadziła ją do
sklepu, mówiąc:
Joey i Maria mają w sobotę drugą rocznicę ślubu. Będzie wielkie przyjęcie
i nie możesz wystąpić w tych dżinsach.
Kupiła jej jaskrawo czerwoną sukienkę, która zdaniem Juliet była nieco krzy-
kliwa, nie sprzeciwiała się jednak, bo Laurze wyraznie przypadła do gustu. Wła-
ściciel butiku uważał, że sukienka jest nieco za duża i chciał ją zwęzić, ale Laura,
jak zawsze praktyczna, stwierdziła, że Juliet szybko przybiera na wadze i wkrótce
przytyje, ile trzeba. Kupiła jej natomiast szeroki czarny pas ze skóry, aby ścią-
gnąć sukienkę w talii. Naturalnie Juliet musiała mieć do kompletu buty, poszły
więc także do sklepu obuwniczego.
Michael dał siostrze przed wyjazdem sto pięćdziesiąt maltańskich funtów, ale
Laura nie pozwoliła jej za nic płacić.
Zawsze zmywasz i sprzątasz powiedziała stanowczo więc dostaniesz
ode mnie prezent.
Gdy wróciły na farmę, Juliet pomogła jej przygotować obiad, który był zawsze
głównym posiłkiem dnia. Najpierw zrobiły gęstą zupę jarzynową, zwaną jak
wyjaśniła Laura zupą wdowy , ponieważ ze względu na obfitość warzyw na
162
wyspie była ona tania i pożywna. Na drugie danie przyrządziły kawlatę, wieprzo-
wy gulasz z mnóstwem jarzyn. Wystarczyłoby go na dziesięć osób. Laura twier-
dziła, że gulasz się nie zepsuje, a nigdy nie wiadomo, kto jeszcze może przyjść
na obiad. Kawlata była jednym z ulubionych dań Paula. Wrócił do domu dokład-
nie o dwunastej, po sześciu bitych godzinach pracy na roli. Juliet przyglądała się,
jak zjada wielką misę zupy, a potem jeszcze większą porcję gulaszu. W trakcie
posiłku spałaszował cały bochen chleba i wypił butelkę domowego wina.
Kiedy sprzątali ze stołu, zadzwonił Creasy. Zamienił kilka słów z Laurą, a po-
tem poprosił do telefonu podekscytowaną Juliet.
Długo ze sobą rozmawiali. Zapewnił ją na początku, że i on, i Michael do-
brze się mają. Gdy zapytała, gdzie są, powiedział tylko, że gdzieś we Włoszech
i może ich nie być jeszcze przez kilka tygodni, ale postarają się chociaż na krót-
ko wpaść na wyspę. Potem oznajmił, że od przyszłego tygodnia będzie musiała
chodzić do szkoły.
Nie chcę odparła Juliet.
To konieczne powiedział surowym tonem.
Nie znam jeszcze dobrze języka oświadczyła z nadąsaną miną. Po-
trzebuję co najmniej miesiąca, żeby się go nauczyć, więc w szkole będę tylko
tracić czas.
Usłyszała stłumiony śmiech Creasy ego.
To żaden problem. W Kercem jest szkoła prowadzona przez zakonnice.
Wykładają po angielsku. Rozmawiałem już o tym z Laurą. Wszystko załatwi.
Juliet rzuciła Laurze złowrogie spojrzenie, a ta uśmiechnęła się do niej słodko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]