[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła wykrztusić słowa, więc objęła go mocno.
- James, wspaniale wyglądasz! - zawołała wreszcie.
Nie mogła płakać, bo mali chłopcy nie rozumieją, jak
można wylewać łzy, kiedy wszyscy się cieszą.
- No pewnie'. Zobacz, co potrafię! Mogę biegać.
- Nie teraz - wtrąciła łagodnie Audrae, którą stojący
obok Roger obejmował w talii. Caroline przyglądała im
się ukradkiem. Czuły gest był nie na miejscu, ale świad
czył o wzajemnej miłości.
- Nie wszystko naraz, pamiętasz? - dodał Roger.
- Dobrze - zgodził się James. Przez moment był tro
chę zawiedziony, ale zaraz poweselał i dodał: - Wiem, że
będziesz miała dzidziusia.
Caroline powinna być zakłopotana, że wspomniał o jej
odmiennym stanie w obecności Rogera, ale ku swemu
zdziwieniu wcale się tym nie przejęła i pokiwała głową.
- Niedługo zostaniesz wujkiem.
- Mam nadzieję, że to będzie synek. Nauczę go pusz
czać łódki na wodę i ustawiać ołowianych żołnierzy jak
podczas bitwy pod Waterloo.
- Wspaniale. Każdy chłopiec powinien się na tym
znać. A co zrobisz, jeśli przyjdzie na świat dziewczynka
James zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowie-
dziÄ….
- Będę jej czytać książeczki i opowiadać bajki, ale nie
o duchach.
- Zgoda. W ten sposób uniknie nocnych koszmarów.
Synek także powinien słuchać przyjemnych opowieści.
Mali chłopcy również miewają złe sny.
- Ale są odważni - oznajmił i dodał chełpliwie: - Tak
jak ja.
- Oczywiście. Jesteś najodważniejszym chłopcem, ja
kiego znam. - Pogłaskała go po buzi.
Rozmowa przerywana wybuchami śmiechu trwała do
wieczora. Caroline nie wiedziała, czy Magnus zamie
rza dzisiaj zjeść z nią kolację, lecz mimo to oznajmiła
wreszcie, że musi wracać. Roger poszedł sprowadzić po-
wóz.
- I co myślisz? - szepnęła Audrae, gdy wyszedł z po-
koju.
- To wspaniały człowiek, mamo. Jesteś z nim szczę-
śliwa, James także. Najwyrazniej przypadli sobie do serca.
- Chcemy się pobrać teraz, w Londynie, żebyś mogła
uczestniczyć w ceremonii. - Audrae była rozpromieniona.
Spieszno im, pomyślała Caroline, ale nie powiedziała
tego głośno.
- To miłe, że tak zdecydowałaś. Powinnam być na
twoim ślubie.
- Roger załatwi wszystkie formalności. Zapowiedzi
nie będą konieczne.
Magnus również załatwiał wszystkie sprawy w poś
piechu.
- Znakomicie. Cieszę się twoim szczęściem, mamo.
A James... To cud, prawda?
- Tak, kochanie. Na pewno.
Caroline przypomniała sobie rozmowę z kucharką
Bronson, która modliła się o cud. Pierwszy już się stał. Te-
raz potrzeba drugiego.
- Pamiętaj o naszej rozmowie - powiedziała Audrae,
jakby czytała w jej myślach. - Zastanów się nad tym, Ca-
ra. Musisz działać. Jesteś to winna hrabiemu.
- Magnusowi. - Caroline uśmiechnęła się mimo woli.
Audrae zabawnie zmarszczyła nos.
- Racja, całkiem zapomniałam. Podziękuj mu za za
proszenie do waszego domu, ale tu nam jest wygodnie.
Roger ma pokój na drugim piętrze, więc jesteśmy sąsia
dami. Poza tym zważywszy na okoliczności, powinniście
być teraz we dwoje.
- Nie dasz się namówić, mamo? Bardzo mi ciebie bra
kuje. Naprawdę chciałabym, żebyś u nas zamieszkała.
- Będziemy się często widywać. Masz teraz ważniej
sze sprawy na głowie. I nimi się powinnaś zająć. - Audrae
rzuciła jej karcące spojrzenie.
- Jak sobie życzysz - odparła potulnie Caroline
i uśmiechnęła się do niej.
To zadziwiające, że choć miała dwadzieścia dwa lata,
była mężatką i spodziewała się dziecka, w obecności mat
ki czuła się niekiedy jak mała dziewczynka.
- Na ciebie już pora - odparła pogodnie Audrae. - Ju
tro przyślemy do was posłańca z zaproszeniem.
Caroline niechętnie opuściła najbliższych, nie wiado-
mo, z jakiego konkretnie powodu. Rzecz jasna, dawno siÄ™
nie widzieli i bardzo za nimi tęskniła, ale ważniejszy był
strach przed konfrontacją. Musiała stanąć twarzą w twarz
z Magnusem, jak doradziła jej matka, i otworzyć przed
nim serce. Gdy Roger oznajmił, że powóz czeka, przytu-
liła się do niej, jakby chciała zostać jeszcze chwilę.
Pó powrocie do domu dowiedziała się, że Magnus po-
szedł do gabinetu. Czekała na niego w salonie, a potem
uznała, że czas spać. Poczuła ulgę, a zarazem była rozcza-
rowana, że tego wieczoru nie dojdzie do ważnej rozmówy.
Następnego ranka gdy wstała, Magnusa nie było już
w domu, więc pojechała do rodziny i spędziła z nimi tro-
chÄ™ czasu. Spotkali siÄ™ na obiedzie w hotelowej restaura-
cji, a potem Audrae zaproponowała Rogerowi wycieczkę
po Londynie. Pojechali we czworo na wystawÄ™ do Royal
Academy of Art i długo krążyli wśród arcydzieł. James
dzielnie dotrzymywał im kroku, ale w porze podwieczor
ku zaczął marudzić i poczuł się zmęczony. Caroline od
prowadziła ich do hotelu i pojechała dalej. Przykro jej by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]