do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nami.
Kathryn szeroko otworzyła oczy.
- A zatem odzyskałeś pamięć? Charles mówił nam, że
masz mgliste wspomnienia, ale...
- Wszystko pamiętam, Kathryn. Tak jakby to było
wczoraj.
- Pamiętasz tamten dzień na plaży? Piratów, napad...
Skinął głową.
- Nienawidzisz mnie za to, co się wtedy stało?
- Niby dlaczego? - wyraznie się zdziwił.
- To moja wina. Namówiłam cię na tę eskapadę.
- ByÅ‚em wystarczajÄ…co duży, aby dokÅ‚adnie zdawać so­
bie sprawę z tego, co robię. Lepiej od ciebie wiedziałem, na
co się narażam.
- Kazałeś mi uciekać. Za pózno sprowadziłam zbrojnych.
Przez całe życie miałam wyrzuty sumienia, że nie zostałam
tam, aby cię bronić.
- Przecież byłaś zaledwie dzieckiem. Co byś zrobiła
w walce z piratami? Na pewno wpadłabyś w ich ręce. Wiesz,
co by cię spotkało? Wiesz, gdzie byś była teraz?
- Nie kpij ze mnie, Lorenzo. Nie zniosÄ™ tego.
- Przepraszam. yle mnie zrozumiaÅ‚aÅ›. Po prostu nie ży­
czÄ™ ci takiego losu.
- Pozwól zatem, że teraz udam siÄ™ do siebie. MuszÄ™ tro­
chę odpocząć.
- Oczywiście. - Zdawkowo skinął jej głową. Był pe-
272
Å‚en szacunku, ale daleki, niemal obcy. - Mam jeszcze pa­
rę spraw do załatwienia. Ojciec powierzył mi pełną pieczę
nad majÄ…tkiem.
Kathryn spojrzała na niego spod oka.
- Chcesz tu zamieszkać?
-A ty?
- Byłam szczęśliwa w Rzymie. - Dumnie uniosła głowę.
- Nawet dość często.
- Co to znaczy, Kathryn?
- Cokolwiek zechcesz - odpowiedziała. Nagle poczuła
narastającą złość. Tyle się wycierpiała. Nie miał prawa tak
jej traktować! - Jeżeli nie wiesz, to nie chce mi siÄ™ tego do­
kładniej wyjaśniać.
Odwróciła się i wyszła z pokoju. Przez chwilę myślała,
że Lorenzo pobiegnie za nią, jednak tego nie zrobił.
Nie zrobił, bo nie tęsknił za jej miłością. Stała się dlań
ciężarem. KiedyÅ› w Rzymie powiedziaÅ‚ wprost, że nie szu­
kał głębokich uczuć. Wtedy zdołała jakoś przekonać go
do siebie. Teraz wrócił tylko dlatego, że uważał ją za swoją
własność, lecz tak naprawdę wcale jej nie potrzebował.
Lorenzo został sam w pustym pokoju. W powietrzu
wciąż unosiÅ‚ siÄ™ delikatny zapach perfum, których uży­
wała Kathryn. Miękkie smukłe ciało, jedwabista skóra
i słodkie pocałunki... Zawsze o nich pamiętał, i tylko
dlatego udało mu się przetrwać w pirackiej niewoli. Cóż
się zatem zmieniło? Dlaczego właśnie teraz odsunął się
od żony?
273
Czyżby to zwykła zazdrość? Kathryn przez całą drogę
uparcie milczaÅ‚a. ByÅ‚a bardzo blada, a w jej oczach czai­
ło się cierpienie. To głównie moja wina, uznał Lorenzo.
Wpadłem w złość, kiedy nieoczekiwanie ujrzałem ją z Mi-
chaelem. W duchu przeklinaÅ‚ swojÄ… obesowość. %7Å‚ycie na­
uczyło go, że trzeba być twardym, ale za sprawą Kathryn
staÅ‚ siÄ™ innym czÅ‚owiekiem. A może teraz wracaÅ‚ do daw­
nych przyzwyczajeÅ„? Może to jednak byÅ‚o od niego sil­
niejsze? Przecież tak bardzo tÄ™skniÅ‚ za jej perlistym Å›mie­
chem...
Nie, postanowiÅ‚ w duchu. WrócÄ… chwile szczęścia! Wró­
cą radosne dni, które spędziliśmy w Rzymie. Kathryn znów
będzie moja. Muszę o nią walczyć.
A jeÅ›li przegram? Na moment opadÅ‚o go zwÄ…tpienie. Po­
trafiłbym z niej zrezygnować?
Nie! Natychmiast odrzucił tę możliwość. Należy do niego!
I tylko do niego. Tak łatwo się nie poddam! - pomyślał. Za
wszelką cenę odzyskam jej utraconą miłość.
Kathryn była w ogrodzie, kiedy usłyszała wołanie
Lorenza. Zatrzymała się, żeby na niego poczekać. Do tej
pory widywali siÄ™ tylko w porze posiÅ‚ków, głównie pod­
czas kolacji. Lorenzo najwyrazniej miał niemało zajęć
zwiÄ…zanych z uporzÄ…dkowaniem spraw majÄ…tkowych.
Ciągle pracował od dnia, w którym przybyli do Mount-
fitchet.
- Nie za zimno na spacer? - spytał, podchodząc bliżej.
- Trochę zimno - odpowiedziała zdawkowym tonem.
274
Miała ochotę dodać, że to właśnie przez jego zachowanie
wybrała się na samotną przechadzkę.
- Może wrócimy razem do domu? - Podał jej ramię.
- Mam ciekawe wieÅ›ci. DostaÅ‚em list od Jej Wysoko­
Å›ci królowej Elżbiety. Ponoć usÅ‚yszaÅ‚a o kilku wydarze­
niach. Chciałaby się dowiedzieć czegoś więcej o bitwie
pod Lepanto.
Królowa pytaÅ‚a także o Lorenza. Mówiono jej, że w mÅ‚o­
dości został porwany z Anglii przez piratów. Zawsze była
ciekawa takich historii. LubiÅ‚a siÄ™ otaczać mÅ‚odymi i dziel­
nymi ludzmi.
Kathryn ciężko westchnęła. Zatem zamierzaÅ‚ znów wy­
jechać?
- Kiedy wybierasz się na dwór królewski?
- Pojedziemy tam razem. Najwyższa pora, żeby moja żo­
na wreszcie zaznaÅ‚a nieco przyjemnoÅ›ci. W Londynie ku­
pię ci kilka ładnych rzeczy. Co powiesz na pierścionek lub
naszyjnik z pereÅ‚? Nie rozpieszczaÅ‚em ciÄ™ prezentami. Ni­
gdy nie miałem na to czasu.
Kathryn spojrzaÅ‚a mu prosto w oczy. Nie rozumia­
ła tego zachowania. Czyżby nie wiedział, że jego miłość
jest najlepszym podarunkiem? Nie marzyła o niczym
innym.
- Zawsze byłeś dla mnie szczodry, Lorenzo. W Rzymie
niczego mi nie brakowało.
- Niczego, Kathryn? Aby na pewno?
- Owszem, Lorenzo. Czasem dawałeś mi dużo więcej,
niż się spodziewałam.
275
- Kathryn... - zaczął, ale w tej samej chwili podbiegł do
nich służący z wielce zaaferowaną miną. Najwyrazniej miał
do przekazania pilną wiadomość.
- O co chodzi? - warknął Lorenzo. Nie chciał, żeby mu
teraz przeszkadzano.
- PrzynoszÄ™ wieÅ›ci dla lady Kathryn, panie - padÅ‚a od­
powiedz. - Jej ojciec, sir John, poważnie zapadł na zdrowiu.
Przed śmiercią chciał się rozmówić z córką.
- Jak to przed Å›mierciÄ…?! - z przerażeniem zawoÅ‚aÅ‚a Kath­
ryn. Niepewnie zerknęła na męża. - Co się stało? Przecież
w ogóle nie chorował!
- Jedziemy - oznajmił Lorenzo. - I to natychmiast. -
Spojrzał na żonę. - Nie przejmuj się, moja ukochana. Na
pewno nie stało się nic poważnego.
Pełnym czułości tonem nazwał ją  swoją ukochaną"!
W tej chwili nie mogła myśleć o sobie. Ojciec był chory
i czekał na nią...
Ze łzami w oczach pobiegła za mężem. Co prawda, po
powrocie do Anglii wiele razy kłóciła się z ojcem, ale nie
chciała, żeby umarł niepogodzony z własną córką.
Sir John leżaÅ‚ z zamkniÄ™tymi oczami. Kathryn podbie­
gÅ‚a do niego i uklÄ™knęła obok łóżka. Powoli rozwarÅ‚ po­
wieki.
- Kataryn, moje najdroższe dziecko... Wybacz mi...
- Ojcze. - Z trudem powstrzymywała łzy. - Nie mam ci
nic do wybaczenia. Kocham ciÄ™.
- Byłem dla ciebie bardzo niedobry - odparł szeptem.
276
Nie miał siły mówić. Wyciągnął rękę i delikatnie pogładził
jÄ… po dÅ‚oni. - ChciaÅ‚em tylko, żebyÅ› po mojej Å›mierci mia­
Å‚a zapewnionÄ… przyszÅ‚ość. BaÅ‚em siÄ™, że umrÄ™, zanim wyj­
dziesz za mąż.
- Nie wolno ci umrzeć, tato. Kocham ciÄ™. Nie chcÄ™, że­
byś umierał!
- Już od kilku miesięcy wiedziałem, że długo nie pożyję.
WÅ‚aÅ›nie z tego powodu zabraÅ‚em ciÄ™ do Anglii. Nie mo­
głem cię zostawić samej w Rzymie, skazanej na wyroki losu.
UfaÅ‚em w to, że znajdÄ™ ci dobrego męża. Teraz, kiedy Lo­
renzo wrócił, mogę spokojnie zamknąć oczy. Przebaczysz
mi, moja córeczko?
Kathryn pocałowała ojca.
- Kocham cię - powtórzyła. - Zawsze byłeś dla mnie
najczulszym i najlepszym ojcem. Wprawdzie ostatnio zu­
pełnie nie rozumiałam twojego zachowania, ale teraz... -
ZdusiÅ‚a szloch. - JeÅ›li to ciÄ™ pocieszy, ojcze, masz moje peÅ‚­
ne przebaczenie.
- Dziękuję - odparł ze słabym uśmiechem. - Posiedz tu
przy mnie chwilę. Chcę wiedzieć, że jesteś blisko.
Kathryn miaÅ‚a oczy peÅ‚ne Å‚ez, ale wciąż nie pÅ‚akaÅ‚a. Nie­
dawno miała żal do ojca za to, że próbował zmusić ją do
powtórnego małżeństwa. W tym momencie czuła jedynie
smutek. DrÄ™czyÅ‚o jÄ…, że nie zauważyÅ‚a u niego oznak Å›mier­
telnej choroby. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta