[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardziej siebie niż siostrę. Na szyi ciągle czuła palące ślady
jego rÄ…k.
ROZDZIAA TRZECI
Brigham spał do południa. Po przebudzeniu natychmiast
sprawdził, w jakim stanie jest zranione ramię. Wciąż jeszcze
mu dokuczało i czasem sztywniało, ale na szczęście nie czuł
już piekącego bólu. Nie miał wątpliwości, komu zawdzięcza
szybki powrót do zdrowia. Uśmiechnął się znacząco do swe
go odbicia w lustrze, myśląc, że musi odwdzięczyć się pie
lęgniarce.
Wstał i zaczął ostrożnie się ubierać, uważając, by nie
urazić chorej ręki. Musiał przyznać, że jego garderoba nie
przedstawiała się imponująco. Przyjrzał się rozciętemu rę
kawowi surduta, a potem niechętnie go założył. Dopóki nie
nadjedzie powóz z bagażami, będzie musiał zadowolić się
tym, co ma. Czyli niezbyt świeżą koszulą z pomiętymi ko
ronkami i ubłoconymi spodniami do konnej jazdy. Przeje
chał dłonią po policzku i skrzywił się z niesmakiem, czując
pod palcami szorstki jednodniowy zarost. Ciekawe, co po
wiedziałby jego lokaj, widząc swego zawsze eleganckiego
pana w tym godnym pożałowania stanie.
Przygotowując się do golenia, przypomniał sobie, jak je
go wierny i oddany Parkins miotał się z wściekłości na
wieść, że zostaje w Londynie, podczas gdy pan udaje się
w samotną podróż do barbarzyńskiej, górzystej krainy. Lo
kaj jako jeden z nielicznych znał prawdziwy powód wy-
68 NORA ROBERTS
jazdu Brighama, co tym bardziej skłoniło go do nalegań,
by towarzyszyć swemu chlebodawcy. Niestety, lord Ashburn
okazał się w tym względzie nieubłagany.
Kiedy rozkładał przed lustrem przybory do golenia,
z sympatią pomyślał o swoim słudze. Parkins był niezwykle
lojalny, jednak zupełnie nieprzydatny w czasie walki. Brig-
ham mógł się założyć, że żaden z londyńskich dżentelme
nów nie miał równie ułożonego i dżentelmeńskiego lokaja.
Tak się jednak składało, że podczas swej podróży do Szkocji
najmniej potrzebował eksperta od dobrych manier.
Z ciężkim westchnieniem zabrał się do ostrzenia brzytwy.
Wprawdzie nie umiał nic zaradzić na porwany surdut i po
mięte koronki, ale przynajmniej potrafił sam się ogolić.
Kiedy wreszcie był pewien, że prezentuje się w miarę
przyzwoicie, postanowił zejść na dół. Pierwszą osobą, którą
spotkał, była Fiona. Przepasana fartuchem krzątała się po
kuchni. Na widok Brighama uśmiechnęła się przyjaznie.
- Dzień dobry, lordzie Ashburn. Mam nadzieję, że pan
wypoczÄ…Å‚.
- Dziękuję, lady MacGregor, nawet bardzo.
- Domyślam się, że chciałby pan teraz coś zjeść - z uśmie
chem położyła dłoń na jego ramieniu i poprowadziła go
w stronę salonu. - Zechce pan usiąść tutaj, milordzie. W sa
lonie jest cieplej niż w jadalni, a poza tym bardziej przytulnie.
Zawsze, kiedy jem sama, wybieram ten pokój.
- Dziękuję, chętnie zjem w salonie.
- Molly! - Fiona zawołała na służącą. - Powiedz ku
charce, że lord Ashburn już wstał i jest głodny.
W niewielkim salonie już czekał zastawiony specjalnie
dla niego stół.
Rebelia 69
- Chce pan zostać sam, czy życzy pan sobie, żebym
dotrzymała mu towarzystwa?
- Droga pani, jeśli tylko mogę, zawsze wybieram to
warzystwo pięknej kobiety.
- Coll uprzedzał mnie, że potrafi pan czarować słowami
- z uśmiechem usiadła na krześle, które jej wskazał. Zrobiła
to z takim wdziękiem, jakby zamiast fartucha i prostej weł
nianej sukni miała na sobie toaletę godną salonowej lwicy.
Wczoraj wieczorem nie miałam okazji należycie panu po
dziękować. Chcę więc nadrobić to zaniedbanie i wyrazić
moją ogromną wdzięczność za to, że przywiózł pan mojego
syna do domu.
- %7łałuję, że odbyło się to w takich okolicznościach.
- Najważniejsze, że pan go nam przywiózł - wyciąg
nęła do niego drobną dłoń. - Nie wie pan nawet, jak bar
dzo jestem mu wdzięczna. Do końca życia będę pana dłuż-
niczkÄ….
- Ależ droga pani, Coli to mój przyjaciel.
- Wiem o tym, mój syn wielokrotnie pisał, że cieszy
się pańską przyjaznią. To jednak w żadnym stopniu nie
umniejsza mego długu - nalała kawę do delikatnych filiża
nek, zadowolona, że wreszcie ma dla kogo wyciągnąć swą
najlepszą porcelanę. - Pytał o pana dziś rano. Może po śnia
daniu miałby pan ochotę wstąpić do niego na chwilę?
- Oczywiście. Zrobię to z największą przyjemnością.
Jak on siÄ™ czuje?
- Na tyle dobrze, że już zaczął się awanturować - w jej
ciepłym uśmiechu zagościła macierzyńska czułość. - Coll
jest podobny do swego ojca. Tak samo niecierpliwy, im
pulsywny, ale dobry z niego chłopak.
70 NORA ROBERTS
Gawędzili przez cały czas, kiedy Brigham jadł śniadanie,
na które podano owsiankę, grube plastry wędzonej szynki,
jajka i rybÄ™, a na koniec placek owsiany z ogromnym wy
borem przeróżnych konfitur i dżemów. Zrezygnował z tra
dycyjnej szklaneczki porannej whisky, zamiast której wybrał
kawę. Popijając aromatyczny napój, pomyślał o tym, że
kuchnia tej odległej krainy o niebo przewyższa najbardziej
wyszukane londyńskie frykasy.
Fiona, widząc, że gość je z dużym apetytem, zachęcała
go, by niczego sobie nie żałował. Dziękował za tę gościn
ność i powoli zaczynał czuć się jak w domu. Miłe towa
rzystwo lady MacGregor sprawiało mu przyjemność. Po
dobała mu się naturalność oraz bezpośredni ton, jakim pro
wadziła rozmowę. Spodziewał się, że kierowana kobiecą
ciekawością zapyta go, o czym tak długo rozmawiał po
przedniego wieczora z jej mężem. Jednak, ku jego zasko
czeniu, takie pytanie w ogóle nie padło.
- Drogi panie, proszę dać mi po południu swój surdut.
Z przyjemnością go panu pozszywam - zaproponowała.
Idąc za jej wzrokiem, zerknął na zniszczony rękaw.
- Obawiam się, że szkoda pani cennego czasu. Ten sur
dut nigdy już nie będzie wyglądał tak jak przedtem - stwier
dził, wzruszywszy ramionami.
- Cóż, jak pan chce. Robimy tu, co w naszej mocy, ma
jąc do dyspozycji to, co mamy - zauważyła trzezwo. Pod
niosła się energicznie, gotowa biec do swoich zajęć. - Wy
baczy pan, że go opuszczę, ale muszę dojrzeć wszystkiego,
nim wróci mój mąż.
- Pan MacGregor wyjechał?
- Tak, ale wróci wieczorem. Musimy przygotować grunt,
Rebelia
71
żeby książę Karol mógł zrobić pierwszy krok - oznajmiła
rzeczowo, po czym szybko opuściła salon.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]