do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jego męska satysfakcja była bardziej niż wyczuwalna. I kiedy
powtarzali słowa przysięgi, Barrie miała całkowitą pewność, że te
więzy połączą ich na zawsze.
Zane miał w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę, zadbał bowiem
o jeszcze jeden, jakże ważny symbol. Kiedy nadszedł odpowiedni
moment, wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki dwie złote
obrączki. Obrączka Barrie była trochę za duża. Kiedy Zane wsuwał
ją na serdeczny palec Barrie, spojrzeli na siebie i obojgu przemknął
po twarzy porozumiewawczy uśmiech. Dobrze, że ta obrączka była
za duża, przecież niebawem palce przyszłej matki nie będą już takie
szczupłe. Potem Barrie wsunęła drugą obrączkę na serdeczny palec
jego lewej ręki i nagle ona poczuła w sobie coś bardzo pierwotnego.
Po prostu dziką radość. Ze on tak naprawdę należy już do niej.
Złożyli podpisy na akcie małżeństwa, dokument został
poświadczony, wszelkim formalnościom stało się zadość i można
było wracać taksówką do hotelu.
- A teraz kolacja  oznajmił Zane, prowadząc Barrie do
hotelowej restauracji. - W samolocie niczego nie tknęłaś, a według
czasu wschodniego jest dobrze po północy.
121
- Możemy zamówić do pokoju.
- Nie, Barrie, boję się, że wtedy na jedzenie nie będzie czasu...
Nie ręczę za siebie.
Jego spojrzenie było bardzo wymowne. Na pewno zależało mu,
żeby się posiliła, ale trzeba było też przyznać, że potrafił uwodzić. I
Barrie, naturalnie, natychmiast uświadomiła sobie, że tuż po kolacji
wrócą do apartamentu i będą się kochać, i ona zniknie pod tym
ciężkim, wspaniałym męskim ciałem... i już teraz nie może się tego
doczekać.
To, co pojawiło się przed nią na talerzu było zupełnie nieistotne.
Ważne, że potrawa była lekka, łaskawa dla żołądka, skłonnego teraz
do mdłości. Piła tylko wodę. I nie poznawała siebie, bo jej prawie
już oszalałe z tęsknoty ciało zmuszało ją do zachowań
niedwuznacznych. Rzucała Zane'owi uwodzicielskie spojrzenia, jej
wzrok najczęściej spoczywał na jego wargach, nogi pod stołem
wykonywały jakiś dziwny nerwowy taniec. A spojrzenie jej męża
robiło się coraz cięższe, nie było w nim ani cienia chłodu,
charakterystycznego dla oczu Zane'a Mackenziego.
- Kelner! - krzyknął nagle i kelner, pojmując w lot, poleciał po
rachunek.
Zane naskrobał pośpiesznie swoje fikcyjne nazwisko i numer
pokoju. Barrie podziwiała w duchu jego przytomność umysłu. Bo
ona była zdolna myśleć tylko o jednym.
Drugi rozkaz skierowany był do niej.
- Idziemy!
Chwycił ją za łokieć i przefrunęła przez salę restauracyjną, w
sekundę byli przy windzie.
Winda właśnie nadjechała, drzwi otwarły się, wysiadło kilka osób.
Zane wstawił Barrie do windy i choć widział, że kilka osób
nadchodzi pośpiesznie, wszedł szybko do środka i nacisnął guzik.
Winda cicho zamknęła drzwi i posłusznie ruszyła, a on odwrócił się
do żony.
Patrzył na nią tak, jak głodny tygrys patrzy na świeże mięso, ale
Barrie nie bała się oswojonych tygrysów, cofnęła się więc o krok i
poinformowała dzwięcznym głosikiem:
- O! Już zaraz będziemy na naszym piętrze.
122
- Tak. Zaraz...
Podchodził do niej coraz bliżej... Barrie, naturalnie, nie miała szans
na ucieczkę, ale przecież wcale nie miała zamiaru uciekać. Ona
chciała tylko, aby jej mąż był doprowadzony do takiego samego
szaleństwa, do jakiego ją doprowadzał. Oczywiście, że to się już
stało. Jego silne ramię objęło jej kibić i uniosło ją w górę. Granitowe
ciało przyparło ją do ściany...
Cichy dzwoneczek oznajmił, że winda ma zamiar zaraz się
zatrzymać. Zane wymaszerował na korytarz, nie pozbywając się
drogocennego ciężaru. Barrie objęła go za szyję, czując rozkoszny
dreszcz za każdym razem, gdy jej rozpalone ciało wyczuwało ruch
stalowych mięśni Zane'a. Nie dbała o to, czy ktoś mijał ich w
korytarzu. Nareszcie była z Zanem. A tak długo nie było go przy
niej... przecież była chora z tęsknoty. Ale teraz już był przy niej, a
jego witalność wręcz go rozsadzała. I zaraz, jeszcze tylko chwila, i
będą się kochać, on wezmie ją tak żarliwie jak wtedy...
Nagle poczuła, że stoi pod ścianą. Zane położył palec na ustach,
nakazując milczenie, w jego drugim ręku zobaczyła pistolet.
Wyciągnął kartę magnetyczną, otworzył drzwi. Nie, uchylił je tylko
i bezszelestnie wsunął się do środka. A z Barrie całe pożądanie
wyparowało w jednej sekundzie. Stała, wbita plecami w ścianę,
zmartwiała z przerażenia. Oczy miała zamknięte, całą uwagę skupiła
na tym, aby cokolwiek usłyszeć. Ale z apartamentu nie dochodził
najmniejszy szelest. Cisza... Błogosławiona cisza... Przecież nawet
najmniejszy szmer mógł oznaczać śmierć Zane'a. Boże, ona tego nie
wytrzyma...
- Wszystko w porządku.
Powiedział to spokojnym, normalnym głosem.
I zanim zdążyła pomyśleć, znów była w jego ramionach.
- Przepraszam, wiem, że się przestraszyłaś - mruczał cicho w jej
włosy, wnosząc ją do sypialni.
- Ale musiałem sprawdzić, nie wolno mi ciebie narażać.
Postawił ją na podłodze, a ona poczuła, że ogarnia ją furia.
- Mnie?! - krzyknęła. - Tylko mnie? A ciebie wolno narażać?-
Zane! Czy zdajesz sobie sprawę, jak ja się boję o ciebie? Czy ty
123 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta