[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lepiej pójdzie. Poza tym uczniowie będą teraz tu przychodzili. Ich matki muszą
mieć gdzie usiąść.
Rozwiązał wąską, aksamitną kokardkę na jej szyi i zsunął z niej pelerynę.
Suknia miała głęboki dekolt, kończący się tuż nad piersiami. Obciskała szczupłą
talię i wypukłość bioder, a potem spadała do samej ziemi. Na szyi Kate miała
kameę na aksamitnej wstążce. Z podobnych kamei miała kolczyki. Z klasą
pomyślał Dave. Bardzo kobieco i seksownie. Schował ręce do kieszeni, żeby
oprzeć się pokusie dotykania jej.
Porządkujesz swoje życie, tak?
Kate skrzywiła się, gdy zobaczyła ból w jego oczach. Zraniła go i nie mogła
zrobić tego lepiej. Wiedza o tym była niemalże gorsza od jej własnego
nieszczęścia.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie mogę prowadzić
samochodu, więc uczniowie będą przychodzić tu, do mnie. Nie wiem, dlaczego nie
pomyślałam o tym nigdy przedtem. Oszczędzę mnóstwo czasu i nie będzie
problemów z korkami.
Zapanowała krępująca cisza. Nie ułatwiał rozmowy. Chciał spokojnie znieść
swój los i zrobić tak, żeby wróciła. Ma dobre przeczucia pomyślała. Wiedział,
że gdy nie będzie naciskać, zachowa przynajmniej jej przyjazń. Ale nic więcej.
Kate wygładziła sukienkę.
Napijesz się kawy? Kupiłam ekspres.
Bardzo chętnie. Patrzył, jak wchodzi o kulach do kuchni i doszedł do
wniosku, że kule wyglądają niesamowicie z tą elegancką, czarna suknią. Musiała
wyglądać co najmniej dziwnie z gołą stopą wystającą spod białego gipsu na scenie
w Kennedy Center. Nie miała za wiele zdrowego rozsądku, ale trzeba docenić jej
poświęcenie.
Gdy napełniała ekspres, oparła kule o ladę.
Jeszcze nie mielę sama kawy, ale kupiłam specjalną mieszankę.
Lepiej uważaj, bo jeszcze trochę i zaczniesz gotować.
Kate chrząknęła.
To dobry sposób na zabicie czasu.
Dave odchylił się siedząc na taborecie.
A masz jakiś wolny czas?
Dostałam sześć tygodni zwolnienia. Nie mogę wrócić, dopóki nie zdejmą mi
gipsu.
Czy to ma coś wspólnego z twoim fatalnym nastrojem?
Kate wzruszyła ramionami. W sumie można mu powiedzieć. I tak wyciągnąłby
to z niej prędzej czy pózniej.
Nie idzie mi tak łatwo, jak się spodziewałam.
Było bardzo zle?
Wpadłam na sekcje smyczków.
A nie było problemu z instrumentami dętymi?
No, prawdę mówiąc trochę tak.
Dave otworzył szerzej oczy.
Zrobiłaś to na scenie?!
Oczywiście, że tak. Co ty myślisz, że przejechałam ich samochodem na ulicy?
Miał okazję widzieć, jak prowadzi i był skłonny twierdzić, że Kate mogła to
zrobić.
Ktoś ci pomógł dokończyć ten wyczyn?
Nikt. Zrobiłam wszystko sama.
Pewnie nie opowiesz mi bardziej szczegółowo?
Wyjęła z małej szafki torebkę ciasteczek i postawiła na stole.
Wchodziliśmy i przypadkowo nastąpiłam na nogę kontrabasiście. Krzyknął
nieeleganckie słowo i wyszarpnął stopę spod gipsu. To było w sumie zrozumiałe.
Gdy potem wychodziłam, jego palec wyglądał jak gęsie jajo. Wszystko jedno.
Straciłam równowagę i chciałam go chwycić za rękaw. Oderwał się mankiet i
poleciałam twarzą w dół, prosto na smyczki, na oczach całej widowni. Skrzywiła
się. To było straszne. Cały rząd stojaków runął jak domino. Kartki z nutami
fruwały dookoła. Przez pół godziny trzeba było ustawiać je z powrotem i
przywracać porządek.
Dave z trudem wstrzymał dławiący go śmiech.
Hm, nie było to aż tak straszne.
Ale to nie wszystko.
A co jeszcze narozrabiałaś?
Trzy osoby musiały mnie podnosić. W ogóle było dużo zamieszania na
scenie, z doktorem, który badał palec basisty i ludzmi kłębiącymi się dookoła,
zbierającymi nuty. A ja... przez przypadek zdzieliłam smyczkiem pierwszego
klarnecistę. Zagryzła dolną wargę. Powiedzieli, że było ze mną więcej śmiechu
niż w cyrku.
Eee, to się mogło przydarzyć każdemu.
Tak myślisz? Było w tym trochę nadziei. Chwyciła się tego pomysłu jak
koła ratunkowego.
No i co było dalej po tym, jak uderzyłaś klarnecistę?
Dyrygent wyprowadził mnie ze sceny i zamówił taksówkę. Sam osobiście.
Nie mam do niego żalu. Prawdę mówiąc, był bardzo uprzejmy i martwił się o mnie.
Usiadła na krześle naprzeciwko Dave a i położyła ręce na stole. No więc
mam urlop. Próbowała się uśmiechnąć, ale nie bardzo jej to wyszło. Nie jestem
pewna czy wiem, co zrobić z tym urlopem.
Dave nakrył jej dłonie swoimi i lekko je przycisnął.
Zobaczysz. Będziesz miała więcej czasu na ćwiczenie. Możesz też raz być
publicznością na koncercie. Może zaczniesz patrzeć na to inaczej. Uśmiechnął
się.
Możesz co wieczór chodzić z Elsie na bingo.
Kawa była gotowa, ale Kate nie chciało się ruszać. Dobrze się czuła z rekami
pod jego dłońmi. Tylko tego potrzebowała. Wsparcia, pocieszenia i ciepła. David
Dodd nie narzucał się z uczuciami. Wiedział jednak, jak się uśmiechać i dotykać,
żeby pozbyła się strachu. Może nie był najlepszy dla potrzeb małżeństwa, ale nie
wyobrażała sobie lepszego przyjaciela. Wzbudzał w niej odpowiednią ilość
odwagi.
Bingo z Elsie zachęca do relaksu. Wiesz co? Powieszę karmnik na dereniu.
Radykalna zmiana.
A co, do diabła, mogę przecież coś mieć z tego urlopu.
Miał wielką ochotę zaproponować jej prawdziwe wakacje, podróż na Bahamy
albo tydzień na Florydzie, ale zdawał sobie sprawę, że nie jest jeszcze na to
gotowa. Nalał więc kawy, poczęstował się ciastkiem i próbował nie śmiać się zbyt
szeroko. Obraz Kate przewracającej cały rząd stojaków wystarczał, żeby go
rozśmieszyć na cały dzień, a pomysł wymuszenia na niej wakacji sprawił, że serce
podskakiwało w nim z radości. Kate Finn pomyślał nie masz już szans .
Rozdział 9
Elsie spojrzała na Kate i pokiwała głową.
Biedactwo powiedziała. Jesteś na wakacjach od trzech dni i już jesteś
gruba.
Kate wrzuciła patyk od lizaka do pustej torebki po chipsach i westchnęła.
Nie jestem gruba. Poza tym, jak ci to powiedzieć? Zawsze noszę tylko te
dresy. Nie można powiedzieć, czy ktoś utył, czy nie, gdy nosi dresy.
Masz podwójny podbródek.
Widocznie zatrzymuję wodę.
Za dużo soli w tych chipsach, którymi się napychasz.
Kate uszczypnęła się w podbródek i doszła do wniosku, że nie jest podwójny.
Elsie przesadza. Może i zjadła kilka chipsów. Wielka rzecz.
A te mecze, które oglądasz całymi dniami? Zgnije ci mózg. Nie masz nic
innego do roboty? Dlaczego nie grasz na wiolonczeli? Patrz tylko... osiadł na niej
kurz.
Wcale nie. Grałam dziś rano dwie godziny.
Słyszałam. Grałaś piosenki.
Kate odwróciła się w stronę okna.
Elsie, czy widziałaś kiedykolwiek dzieci w tej okolicy?
No tak. Smutne, prawda? Trochę jak w domu starców, poza tym, że tu jest jak
w raju.
A co by było, gdyby ktoś na tej ulicy zaszedł w ciążę? Myślisz, że wszyscy
inni podpisywaliby petycję, żeby się wyniosła?
Elsie zabrała puste szklanki i zaniosła do kuchni.
Nikt nie zajdzie w ciążę w tej okolicy. Nikt nie ma na to czasu. Wszyscy są
zajęci zarabianiem pieniędzy i jedzeniem kiełków pszenicy.
Dave nie jest zajęty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]