[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w jakąś fortunę.
S
R
- Tak właśnie uczynił twój ojciec - oświadczyła otwarcie, a przed wyjazdem
w odwiedziny do siostry mieszkającej w Australii przyrzekła ze śmiechem star-
szemu synowi, że przywiezie mu stamtąd bogatą żonę.
Potraktował jej obietnicę jako żart. Lecz nawet gdyby wziął ją serio, byłaby
już nieaktualna. Odnalazł kobietę, którą pragnął poślubić - Sarę - i nie chciał żadnej
innej.
A teraz zaprosił ją tu, aby była świadkiem jego klęski.
Kiedy Sara obudziła się w łożu z baldachimem i ujrzała wielką rzezbioną ko-
modę z ciemnego drewna oraz fotele stojące przy kominku, pomyślała, że nadal
śni.
Jednak po chwili uświadomiła sobie, gdzie jest. Wstała z łóżka, zapaliła świa-
tło i odnalazła w walizce dżinsy i sweter. Ubrała się szybko, gdyż ogień na komin-
ku już wygasł i w pokoju panował ziąb.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła szósta wieczorem.
Dobry Boże, a więc przespała całe popołudnie i zostawiła Liama na głowie
Devowi!
W tym momencie spostrzegła kartkę wsuniętą pod drzwi. Podniosła ją i prze-
czytała notkę skreśloną zamaszystym pismem Flynna:
Liam śpi w pokoju obok. Na wszelki wypadek zostawiłem mu zapaloną
lampkę".
Odetchnęła z ulgą. Umyła twarz, uczesała się i starannie posłała łóżko. Potem
zajrzała do Liama. W przyćmionym świetle zobaczyła, że chłopiec śpi przykryty
grubą kołdrą. Obok niego leżał ogromny pies O'Mally. Gdy podeszła, otworzył
jedno oko, przyjrzał się jej, pomachał przyjaznie ogonem, po czym znów opuścił
łeb na poduszkę i przymknął powieki.
Pocałowała synka w skroń, poprawiła mu kołdrę i podrapała psa za uchem.
Potem na palcach opuściła sypialnię i zeszła na dół, przystając po drodze, by przyj-
rzeć się portretom. Nagle za drzwiami jednego z pokojów usłyszała gwałtowną
S
R
sprzeczkę. Rozpoznała podniesiony głos Flynna i słowa Dunmorey", sprzedać"
oraz bzdury". Odpowiedział mu Dev, mówiąc o padoku, boksach w stajni i przy-
szłych zyskach. Wtedy Flynn ryknął:
- Do diabła, nie rozumiesz, że nie będzie żadnych zysków, dopóki nie sprze-
damy zamku?!
Potem głosy znów przycichły. Sara oddaliła się szybko, nie chcąc podsłuchi-
wać ani tym bardziej wtrącać się w rodzinną kłótnię.
Przeszła korytarzem, odprowadzana pełnymi dezaprobaty spojrzeniami ante-
natów Flynna, i dała nura do wielkiej sali jadalnej z olbrzymim stołem i dwoma
imponującymi srebrnymi kandelabrami. Oczami wyobrazni ujrzała pokolenia
ucztujących tu niegdyś wytwornych panów i pięknych dam.
Ponieważ nawet tutaj dobiegły ją odgłosy sprzeczki, pospieszyła dalej. Prze-
szła przez salę bilardową oraz pomieszczenie ze względu na kolor ścian noszące
zapewne nazwę żółtego salonu. Minęła pokój muzyczny i znalazła się w niewiel-
kim gabinecie, który sądząc z umeblowania należał do księżnej, matki Flynna.
Usiłowała wyobrazić sobie tę kobietę. Doszła do wniosku, że księżna nie oka-
załaby się wobec niej tak przyjazna jak Dev. Na szczęście nie było jej w zamku,
jednak na wszelki wypadek Sara szybko opuściła pokój.
Następnie zwiedziła inne sale. Każdy mebel, obraz czy bibelot stanowił świa-
dectwo wspaniałej historii zamku Dunmorey.
Budowla robiła imponujące wrażenie, choć znajdowała się w opłakanym sta-
nie. Większość pokoi była zakurzona i zaniedbana i niewątpliwie wymagała ko-
biecej ręki.
Sara skierowała się do kuchni, by zaparzyć sobie filiżankę herbaty. Raptem
znów usłyszała gniewny głos Deva:
- Do cholery, wcale cię nie proszę, żebyś go sprzedał!
Gdzieś w głębi korytarza trzasnęły drzwi. Dziewczyna pospiesznie wpadła do
kuchni. Nastawiała czajnik, gdy wszedł Dev, oddychając ciężko. Na jej widok za-
S
R
trzymał się zaskoczony i uczynił wysiłek, by się opanować.
- Ach, więc już nie śpisz - rzekł. - Mam nadzieję, że nie obudziły cię nasze
wrzaski?
- Nic nie słyszałam - odparła taktownie. - Napijesz się herbaty?
- Owszem, choć wolałbym coś mocniejszego. Ten twój Flynn jest nieznośny.
- Nie jest wcale mój - zaprzeczyła szybko, lecz Dev nie zwrócił na to uwagi.
- Wyobraża sobie, iż oczekuję, by sprzedał ten przeklęty zamek, żeby sfinan-
sować budowę stajen.
- Naprawdę? - spytała.
Flynn wspominał o tym, lecz nie sądziła, że zdecyduje się tak pochopnie.
- Wiem, że to by go zabiło. Musi istnieć jakieś inne rozwiązanie. Mój brat
czuje się odpowiedzialny za los posiadłości ze względu na starego.
- Na kogo? - zapytała zdziwiona.
- Naszego drogiego zmarłego rodzica - wyjaśnił Dev z goryczą. Najwyrazniej
również nie darzył go miłością. - Ojciec traktował Flynna lekceważąco i obwiniał
go o śmierć Willa.
Sara westchnęła wstrząśnięta.
- Jakby uważał, że Flynn celowo dał się postrzelić i wrócił do domu - ciągnął
Dev z furią. Przeszedł przez kuchnię, przystanął opierając się rękami o zlew i wpat-
rzył się weń niewidzącym wzrokiem. - Tymczasem Will sam był sobie winien.
Biedaczysko, zawsze starał się wszystkim pomagać.
Flynn nieraz wychwalał przed nią Willa, lecz nigdy nie opowiedział jej o tra-
gicznych okolicznościach jego śmierci. Dopiero teraz uczynił to Dev.
- Zginął i zostawił cały kram na głowie Flynna - zakończył. - W dodatku oj-
ciec wciąż powtarzał Flynnowi, że jest beznadziejny i nigdy nie dorówna zmarłemu
bratu.
- Jak mógł tak myśleć o własnym synu, a tym bardziej mówić mu o tym? -
zawołała zszokowana Sara.
S
R
- Taki właśnie był - odparł Dev wzruszając ramionami. - A teraz Flynn jest
hrabią Dunmorey i usiłuje udowodnić staremu, że się co do niego mylił. Miałem
nadzieję, że zdołam mu pomóc tworząc stadninę koni. Niewątpliwie wkrótce zaczę-
łaby przynosić dochód. Nie przypuszczałem jednak, że to będzie aż tyle kosztować.
- Ile?
Powiedział jej. Istotnie, była to znaczna suma.
- On uważa, że jedynym sposobem zdobycia tych pieniędzy jest sprzedaż
zamku - dodał ponuro.
Sara zaparzyła herbatę - chociaż pomyślała, że jej także przydałby się łyk
czegoś mocniejszego - i nalała ją do trzech kubków.
- Sporo ryzykujesz, jeżeli zamierzasz mu ją zanieść - zauważył Dev unosząc
brwi. - Choć może przy tobie się opanuje.
Też miała taką nadzieję. Jednak nawet gdyby Flynn wybuchnął gniewem,
wybaczyłaby mu to. Obecnie pojmowała, w jakim nerwowym napięciu ostatnio żył
i jakiej przytłaczającej presji jest poddany. Podziwiała, że w tych okolicznościach
zdołał w Elmer znalezć aż tyle czasu dla niej i Liama.
Zaniosła korytarzem tacę z herbatą i zapukała do drzwi, zza których wcześniej
dobiegły ją odgłosy sprzeczki. Przez długą chwilę nikt nie odpowiadał. Gdy już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]