[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rękami. Nim zdą\ył nacisnąć hamulec, zobaczył jeszcze jej twarz. Po chwili
zniknęła. To była Dawn!
Zatrzymał samochód i wyszedł szybko na drogę.
Dawn! zawołał przera\ony. Dawn!
Tutaj rozległ się cichy głos z rowu.
Był tak zdenerwowany, \e nie wziął laski i niewiele myśląc, skoczył do
rowu.
Gdzie jesteś?
Tutaj.
Była bardzo blisko. Po chwili trzymał ją ju\ w ramionach.
Czy jesteś ranna? Och, Bo\e! Dawn&
Nic mi nie jest. Uskoczyłam w bok i wylądowałam w śniegu. Nic mi się
nie stało.
Odetchnął z ulgą.
Dzięki Bogu. Co tutaj właściwie robiłaś?
Objęła go czule i poło\yła głowę na jego piersiach.
Musiałam cię zatrzymać! Przydarzyło mi się coś okropnego. Mój
samochód wpadł do rowu, a ja muszę być jak najszybciej na farmie Haynesa.
Wskakuj, zawiozę cię tam.
Dawn podeszła do swojego auta, którego przód znajdował się w rowie,
otworzyła drzwi i wyjęła torbę lekarską. Po chwili siedziała ju\ w samochodzie
Bena.
Byłeś odpowiedzią na moje modlitwy powiedziała z wdzięcznością.
Co tutaj robisz w Bo\e Narodzenie?
Ktoś musi być na dy\urze. Zwierzęta chorują i rodzą nawet w święta.
Myślałem, \e młode rodzą się zawsze na wiosnę.
Z psami tak nie jest. Fred Haynes ma sukę, spaniela. Zadzwonił do mnie,
\e Trixie zaczyna rodzić. Bardzo ją kocha. Tylko ona mu pozostała.
Zamyślił się.
Od kiedy jesteś na dy\urze?
Od wczorajszego popołudnia. Wbrew pozorom to nic strasznego. Siedzę w
przychodni i czekam na telefony. Jest tam łó\ko, więc zdą\yłam się porządnie
wyspać,
Mówiła ciepło i swobodnie, ale Ben wyczuł, \e coś jest nie w porządku.
Jakby wstydziła się swojej pierwszej reakcji. Aby zatrzeć wra\enie tamtego
uścisku, patrzyła teraz w okno i udawała, \e jest zaabsorbowana drogą.
Na skrzy\owaniu skręcisz w lewo powiedziała oficjalnie. Jechali pod
górę. Daleko w dole widać było światła Hollowdale. Księ\yc wyszedł zza chmury i
rozświetlił zaśnie\one pola srebrnym blaskiem.
To farma Freda.
Kiedy tylko się zatrzymali, otworzyły się frontowe drzwi i wyszedł Haynes.
Szybko! zawołał. Trixie nie czuje się najlepiej.
Weszli do środka. Dawn uklękła przy suce. Spanielka oddychała cię\ko, ale
z ufnością patrzyła w oczy. Dziewczyna dotknęła jej brzucha i posłuchała pracy
serca,
Nie panikuj, Fred powiedziała w końcu. Poród jest wczesny, ale to nic
nie znaczy.
Co masz zamiar zrobić? zapytał podejrzliwie.
Wygaszę wszystkie światła, a potem zostawimy Trixie w spokoju.
Te\ mi coś! zawołał, oburzony. Ona potrzebuje pomocy& prawdziwej
pomocy.
Ona przede wszystkim potrzebuje spokoju i ciszy stwierdziła
zdecydowanie Dawn. Czy nie próbowała uciekać?
Mę\czyzna skinął głową.
Wybiegła na dwór i zakopała się w śniegu.
Szukała po prostu cichego miejsca, w którym mogłaby urodzić małe.
Dawn zapaliła lampkę i pogasiła wszystkie pozostałe światła, tak \e koszyk
Trixie stał w cieniu. Suka odprę\yła się trochę i poło\yła spokojnie.
Jeśli nie urodzi pierwszego szczeniaka w ciągu trzech godzin, dam jej
zastrzyk powiedziała Dawn. Ale na pewno urodzi. Uśmiechnęła się do Freda.
Dlaczego jeszcze nie zaparzyłeś herbaty?
Poszedł do kuchni i Ben nareszcie mógł spokojnie rozejrzeć się po pokoju.
Meble były wygodne i solidnie wykonane, telewizor wyglądał na nowy i drogi, ale
nigdzie nie było widać świątecznych ozdób. Nie było choinki, bombek,
papierowych łańcuchów. Zupełnie nic. Pamiętał dom Craddocków biedny, ale
pełen radości i świątecznego ciepła.
Czy Fred mieszka zupełnie sam? zapytał Dawn. Nie ma nikogo?
Nie. Ma, oczywiście, najemnych robotników, ale to nie przyjaciele. On
chyba w ogóle nie ma przyjaciół. Jest niesamowicie gderliwy i trudny we
współ\yciu. Osobiście lubię go bardzo, chocia\ za wszelką cenę stara się wybić mi
to z głowy.
Mówiła, wcią\ siedząc na podłodze i patrząc spanielowi w oczy.
Zachowywała się naturalnie, ale Ben miał wra\enie, \e u\ywa Trixie jako
usprawiedliwienia, aby na niego nie patrzeć Teraz wydawało się
nieprawdopodobne, \e wczoraj obejmowała go czule i całowała. Ale przecie\ to nie
jego całowała. Całowała Harry'ego!
Tamten był jej kochankiem. Kiedy po balu uświadomiła sobie pomyłkę,
poczuła się zawstydzona i upokorzona.
Fred wrócił z herbatą i talerzem kanapek. Cisza wpłynęła na Trixie tak
kojąco, \e nawet zasnęła na kilkanaście minut. Kiedy się obudziła, zaczęła głośno
dyszeć i po chwili w koszyku pojawił się malutki szczeniak.
Spójrzcie na niego! zawołał rozradowany Fred.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]