do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf; download; ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

błyszczały promienie wschodzącego słońca.
- Chodz, habibbi - szepnął. - Tym razem uda ci się mnie złapać.
Rozum walczył z sercem. Kady doskonale pamiętała, że w snach nigdy nie mogła
dotknąć tajemniczego jezdzca, więc teraz, na jawie, wyciągnęła dłoń, musnęła ostrożnie
czubki palców mężczyzny, uśmiechnęła się radośnie i wzięła go za rękę.
Tarik wybuchnął śmiechem, porwał dziewczynę w ramiona i zawirował nią w powietrzu.
- Myślę - wykrztusiła, dochodząc do siebie - że powinniśmy...
Postawił ją na ziemi, nie zdejmując jednak dłoni z jej ramion.
- Możemy sobie na razie darować myślenie  odparł z uśmiechem.
Trudno jej było odnosić się wrogo do tak sympatycznego mężczyzny.
Pamiętaj, że to zimna ryba - powtarzała sobie w duchu. - Zamierza poślubić inną kobietę.
Jest sławny i bogaty, a ciebie traktuje wyłącznie jak środek do odzyskania pieniędzy.
- Powinnam wrócić do Legendy - powiedziała. - Mam tam kilka rzeczy do zrobienia.
A potem muszę się wreszcie zająć własnymi sprawami. Potencjalni pracodawcy nie będą
wiecznie czekać. - Zrobiła kilka kroków do tyłu.
- Do diabła z pracodawcami. Kupię pani restaurację!
- Sądzi pan, że właśnie o to mi chodzi? Naprawdę się panu wydaje, że...
- Chcę po prostu spędzić miły dzień w towarzystwie ładnej dziewczyny - powiedział
cicho. - Marzę o tym, żeby choć na chwilę zapomnieć o interesach, tragediach rodzinnych i
innych zmartwieniach. Zamierzam pokazać pani miejsce, jakie odkryłem, będąc jeszcze
dzieckiem. Nikomu o nim nie wspominałem.
- Dlaczego?
- Bo nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak pani - odparł lekko poirytowanym tonem.
- A może dlatego, że chcę, by spojrzała pani na mnie nieco inaczej. Nie jestem kimś, za kogo
mnie pani bierze. Musi się pani o tym przekonać, zanim się rozstaniemy.
Kady zaczęła protestować, ale nagle zmieniła zdanie.
- Dobrze - odparła - ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Nie będziemy rozmawiać ani o pieniądzach ani o Legendzie.
- W porządku. Opowiem pani trochę o sobie.
- A ja zdradzę pańskie tajemnice jakiemuś brukowcowi i zarobię tyle pieniędzy, że
będę mogła otworzyć własną restaurację.
Ucałował jej dłoń.
- Nie byłaby pani zdolna do takiej podłości.
- Uważa pan, że jestem tępa i nie byłoby mnie stać na wymyślenie żadnego podstępu?
- Wyrządziła pani kiedyś komuś jakąś krzywdę?
- Nawrzeszczałam na panią Norman - wyznała. - Ona jest...
- ...matką Gregory'ego - dokończył Jordan. - Z tego, co wiem, mogę się tylko dziwić,
że jej pani nie zabiła.
129
- To dziwne, ale ona nie działała mi na nerwy, dopóki nie spotkałam Cole'a. Potem
coś się we mnie przełamało.
- Może wreszcie zdała pani sobie sprawę z tego, ile jest pani warta - mruknął,
upychając rzeczy w plecaku ze stelażem.
- Mieliśmy nie mówić o pieniądzach.
- I wcale tego nie robimy. Według Biblii dziewicę wycenia się na tyle kilogramów
pereł, ile waży jej ciało.
- Nie jestem dziewicą. Jak do tej pory trzech mężczyzn wyznało mi miłość. Cole,
Gregory i kolega ze szkoły kulinarnej. Z dwoma poszłam do łóżka. Możemy więc jasno sobie
powiedzieć, że sypiam z większością mężczyzn, którzy twierdzą, że darzą mnie uczuciem.
- Więc kocham panią, Kady, kocham, kocham, kocham - szepnął, nachylając do niej
głowę tak, że omal nie zetknęli się nosami.
Odepchnęła go ze śmiechem, ale Jordan nadal patrzył na nią tak kpiąco, że aż się
zarumieniła.
- Jeśli pan nie przestanie, nigdzie z panem nie pójdę - powiedziała bez przekonania,
wiedząc, że nie byłaby w stanie spełnić tej grozby. Bardzo pragnęła spędzić choć jeden dzień
z dala od zmartwień, niepokoju i duchów z przeszłości.
- Na pewno nie wolałaby pani pojechać tam sama? - spytał z udanym przerażeniem. -
Może by się jakoś pani udało wymknąć Hannibalowi. Jeszcze go pani nie widziała. To
przerażający człowiek.
- Przede wszystkim łobuz - powiedziała Kady. - Zniszczył to piękne auto, które kupił
mi pan Fowler.
- Mhm - mruknął Tarik, zarzucając plecak na ramiona.
- Ach, rozumiem. Pan za nie zapłacił. Było ubezpieczone?
- Mieliśmy nie rozmawiać o pieniądzach. Gotowa? Nie bolą panią nogi? To spory
kawałek stąd.
- Czuję się świetnie - odparła. Nie mogła długo wytrzymać w pozycji siedzącej...
- Więc chodzmy, habibbi.
- Jaki to język? - spytała, wychodząc za nim na szlak.
- Arabski. Przecież kochanek Ruth był Arabem. Nie wie pani przypadkiem, dlaczego
moja praprababka poszła z nim do łóżka? Czy naprawdę nie opłakiwała swego męża nawet
przez chwilę?
- Bzdury! - krzyknęła gniewnie Kady. - Cierpiała tak bardzo, że... - urwała. -
Sprytnie! Ale nic z tego. %7ładnych Jordanów.
- Za pózno - odparł, odwracając się do niej przez ramię, a Kady zaczęła chichotać, bo
na chwilę zapomniała, że Tarik również nazywa się Jordan.
Wkrótce się przekonała, że nie można porównać górskiej wspinaczki z krzątaniną po
kuchni. Po paru minutach marszu czuła, że ma obolałe stopy i pęcherz na małym palcu.
Ale nie zamierzała narzekać. Już jako dziecko nauczyła się pogodnie przyjmować wyroki
losu, więc ilekroć Tarik odwracał się do niej i pytał, jak sobie radzi, odpowiadała, że świetnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl
  • Cytat

    Dawniej młodzi mężczyźni szukali sobie żon. Teraz wyszukują sobie teściów. Diana Webster

    Meta